sobota, 24 lutego 2018

"nadmorze" #11



Audycja, w której omawiam zabiór wierszy Miłosza Waligórskiego "Długopis" oraz antologię Gdańskiego Klubu poetów "Aspekty 2017". Muzyka w tle: Borrtex, utwory z albumu "United Love Story" (licencja Creative Commons, CC BY-NC 4.0)






Linki:

  • https://www.facebook.com/GdanskiKlubPoetow/
  • http://www.wforma.eu/
  • http://freemusicarchive.org/music/Borrtex/Untitled_Love_Story/7_Talking_to_You
  • http://freemusicarchive.org/music/Borrtex/Untitled_Love_Story/8_I_Think_I_Love_You
  • http://freemusicarchive.org/music/Borrtex/Untitled_Love_Story/16_You_Are_Not_Funny




sobota, 17 lutego 2018

Franz Kafka zimowo


































Drzewa

Bo jesteśmy jak gałęzie drzew w śniegu. Pozornie układają  się one równo, a lekkim uderzeniem można by je odsunąć. Nie, nie można, bo są mocno połączone z ziemią. Ale popatrz, nawet to jest tylko pozorne.



(tłum. P.W.L.)




Fot.: Bindaż w parku przy Willi Junckego, Sopot, styczeń 2018. Fot. P.W.L.

sobota, 10 lutego 2018

Pierwszy polski almanach haiku




Ptaki wędrowne. Almanach Nr 1.  Polskiego Stowarzyszenia Haiku./
Migratory birds. Alamanac No.1 of He Polish Haiku Association
Wydawnictwo Kontekst,  Poznań-Warszawa 2018.
(wyd. dwujęzyczne polsko-angielskie)


Założone w 2016 Polskie Stowarzyszenie Haiku należy do najmłodszych organizacji narodowych skupiających haijinów.  Ale poziom literacki pierwszego wydania almanachu sprawia, że zupełnie nie myślimy o nim jak o wydawnictwie środowiskowym czy klubowym. Dzieje się przede wszystkim dlatego, że inicjatywa ta zrodziła się w kręgu Polskiej Szkoły Haiku Klasycznego, prowadzonej przez Agnieszkę Żuławską-Umedę i jej uczniów. 

O lepszym patronacie adepci tej szkoły, ideowo stowarzyszonej z japońską szkołą KUZU (tradycja sięgająca dwunastego wieku!), trudno było marzyć. Trzeba jednak powiedzieć, że redaktorzy antologii (Marta Chociłowska, Robert Kania, Ernest Wit) tworzyli ją również z całą świadomością bogatej i długiej przecież historii adaptacji, przyswojeń i recepcji haiku w Polsce, czemu najsłuszniej, dają wyraz we wstępie. Syntetycznym, przeglądowym, ale świadczącym, że „przedpole bibliograficzne” zostało świetnie rozpoznane.

Almanach mieści teksty czterdzieściorga autorów, dobrane w dużej mierze  na zasadzie weryfikacji zewnętrznej, którą zwykle był wcześniejsza publikacja, często zagraniczna, ewentualnie nagroda w konkursach. Twórcy almanachu, zgodnie z duchem i inspiracjami płynącymi wprost z ojczyzny haiku, wybrali głównie teksty nie tylko wpisujące się w schemat 5-7-5 lub do niego zbliżone, ale również takie, gdzie wyraziście zaznaczone zostało kigo (odniesienie do pór roku) i kireji (przecięcie, podział strofy na dwie części).  Dwa przykłady:

krokusy – uśmiech
przez szybę autobusu
przenika ciepło

(Elżbieta Anna Kołodziejczyk)

paski słoniny
na oszronionej gruszy
zatrzepotało

(Wojciech Kokoszka)

Nie wiem, czy w Japonii kwitną krokusy, ale najciekawiej o adaptacji gatunku świadczą w tym almanachu teksty, gdzie wyraźniej widać arcypolskie realia przyrodnicze:

godzina szczytu
nad autostradą bocian
leci gdzie indziej


(Maria Jolanta Piasecka)

Pod piórem publikujących tu autorów haiku okazuje się formą naprawdę pojemną, zdolną pomieścić zarówno tragizm doświadczenia historycznego (strzały na Woli/ młoda sanitariuszka/ odgania śmierć  /Barbara Patuszyńska/), jak intymność wspólnoty zakochanych (srebrny księżyc/ za przednią szybą/ film dla dwojga /Małgorzata Anna Bobak/). Almanach zamyka katalog polskich kigo pracowicie skompletowany staraniem Marty Chociłowskiej, który może stanowić znakomitą pomoc warsztatową dla tych, co do grona haijinów chcieliby się przyłączyć.





sobota, 3 lutego 2018

Katarzyna Zwolska-Płusa, Cud i Anomalia, K.I.T. Stowarzyszenie Żywych Poetów, Brzeg 2018



Liryczne „ja” debiutanckiego tomu Katarzyny Zwolskiej-Płusy otwiera się przed czytelnikiem, zarówno psychicznie jak fizycznie, ukazując udręczone chorobą wnętrze ciała. Jednakże nie oskarżajmy poetki o ekshibicjonizm czy bezwstyd.  Jej monologi istotnie mogą szokować. Jednakże odsłaniają też prawdę o kłopotach z kobiecością. Przedstawia się tu ona jako zjawisko złożone nad wyobrażenie i nad wyraz. Tym bardziej, że podmiotkę zamieszkuje kilka całkowicie odmiennych postaci, różniących się wiekiem, charakterem, zachowaniem, zaś stan psychiczny poetyckiej persony zależy od tego, która z nich bierze górę (por. isis hekate diana). Każda uosabia inny aspekt kobiecości, natomiast wszystkie razem pozwalają na nieograniczone kombinacje, zależne jeno od subtelnych zmian w rozkładzie akcentów emocjonalnych. Fenomen ten postać mówiąca w wierszach debiutantki traktuje naturalnie, mało zważając na to, iż wzbudza zdziwienie otoczenia (i przy okazji – czytelnika). Zajmuje ją coś całkiem innego: obserwowanie mechanizmów konstytuowania się kobiecości, jej konstruowania się z drobin, cząstek, zawiązywania się struktury wymagającej ciągłych uzupełnień i autopoprawek. Taki wniosek wysnuła autorka z lektury listu Elizy Orzeszkowej do Marii Konopnickiej (wypada nawiasem zauważyć, że kulturowa erudycja pozostaje zawsze niezawodną sojuszniczką jej poetyckiego myślenia). Ustalenie takie jeszcze niczego nie rozstrzyga, przeciwnie – toruje drogę kolejnym wątpliwościom i pytaniom: „dlaczego najpierw musimy rozłamać się/ na okruchy by stać się mniej więcej? ewoluuję z formy stycznia powolna i blada,// w dyskretnym procesie wymiany naskórka/ wypełniam miejsce zranienia,/ tworząc kobietę jak ideologię.” (eliza). Rdzeń owej bardzo indywidualnej przecież, ideologii stanowi pogląd, że jakkolwiek nikt nie rodzi się kobietą, to prawdziwe kobiety rodzą się kilkoma kobietami naraz i ustawicznie muszą się samo-tworzyć, samo-określić, bynajmniej nie „przeciwko”, jak podpowiada feminizm w wersji pop, ale „wobec”. Wobec tego, co niosą ze sobą dotkliwości człowieczego istnienia na kobiecy sposób. Wiersz inspirowany korespondencją dwóch pisarek-emancypantek, umieściła poetka około połowy tomu, niemniej znakomicie ilustruje on to, co rozgrywa się w nim od samego początku. Autorka nas tutaj nie oszczędza, jeśli czuje, że musi coś wypowiedzieć – mówi. Metaforyzacjami (zob. dama z maciczką), ubaśniowieniami często obejmuje zarówno fizjologię, jak patologię. Po to by cokolwiek estetyzować albo oswajać? Mowy nie ma! Przeciwnie – po to, aby uwypuklić ginekologiczne schorzenie jako szczególny stan egzystencji (***, postanowiłam przemówić, jak czuje się kobieta…). Na ogół unika dosłowności, ale i tak jej monolog przypomina niekiedy zapis wiwisekcji.

Macierzyństwo jest najbardziej jasną stroną biografii poetyckiego „ja”, lecz bynajmniej nie równoważy całego trudu silnie zdeterminowanego rolą płciową, która czasem jawi się wręcz jako przekleństwo, jako zły urok rzucony już to przez naturę już to przez społeczne normy i konwencje. Debiut, który po raz kolejny dowodzi, że choć cierpienie nie uszlachetnia, to z doświadczenia zła można stworzyć wiersze wstrząsająco prawdziwe. 


Fragment większej całości przygotowywanej do druku w Dwumiesięczniku Literackim "Topos".