Liryczna persona
debiutantki nie zamierza grać roli grzecznej młodej damy. Do grasujących
ostatnio stadami bojowo usposobionych dziewuch też by się raczej nie
przyłączyła. Wydaje się wcale zadowolona z kobiecości w jej fizycznym tudzież
emocjonalnym wymiarze (zob.
święto dziękczynienia). Co do feminizmu,
genderu
nie ma złudzeń. Woli samodzielnie, na własne ryzyko, analizować kobiece
uwikłanie w skomplikowany kontekst społeczny uwarunkowany czynnikami
psychologicznymi, ekonomicznymi czy religijnymi (
***, a przecież umieram dla
was kobiety...). Jako że w otwartej konfrontacji trudno się z nimi uporać,
próbuje je rozbroić groteskowym przemodelowaniem (
kobiety na radzie
pedagogicznej obierają wspólnie ziemniaki) albo –
oswoić emocjonalnie, nazywając wprost lub
metaforyzując uczucia („***,
nienawiść do chmur rośnie…”). Wybierając
konkretną taktykę, chętnie posiłkuje się instynktem i intuicją, scalając
odrębne obrazy rzeczywistości wytwarzane przez każdą półkulę mózgową z
osobna.
Czasem jej procesy poznawcze
integruje myślenie magiczne, zdolne objaśnić tajniki
egzystencji (
bycie i czas). Poetyckie
„ja” debiutantki zdaje się na poły zafrapowanie, na poły przerażone
najważniejszym swoim odkryciem dotyczącym dominacji fenomenów podświadomych
albo zgoła nieświadomych nad racjonalnym porządkiem pojęć.
Wspomnienia i traumy z dzieciństwa (
pokój),
nie przepracowana, jak się można domyślać, relacja z matką (
o cudach)
pozostawiły w tym tomie swój ślad. Podobnie jak nastoletnie, generacyjne próby
wejścia w dorosłość oraz ich już całkiem indywidualny ciąg dalszy podsumowany w
wierszu
lublin. dolna marii panny, gdzie nostalgia miesza się z
poczuciem niepewności co do kierunku, w którym biegnie całkiem już dorosły los.
Zatem znaczną część tych wierszy możemy uważać za świadectwo prób reorientacji,
czyli ponownego, często całkiem własnego określenia się wobec doświadczeń,
wyzwań, także – wobec wartości.
Podmiotka debiutu znalazła się w położeniu
nie napawającym optymizmem; wśród jej postanowień na rozpoczynający się rok
znajdujemy również takie: „omijać strach, pytania/ o polskę właśnie/ o mentora
mistrza nauczyciela/ który przypilnuje bym żyła jeszcze/ lat trzydzieści pięć,
gdy bank ogłosi/ że jestem zdolna do metrażu, bo/ mam talent mało zmarszczek
przyszłość/ nienaruszone nadgarstki” (noworocznie). Na życie byle jakie,
wymuszające rezygnację z wyczytanych w książkach, skądinąd słusznych moralnie
ideałów (dopowiedzenie) albo planów (saturn nienasycona), nie ma
zamiaru się godzić. Uwierają ją ustępstwa na rzecz powszednich realiów
odnotowywanych zresztą bardzo celnie. Doceńmy jej nonkonformizm, zwłaszcza, że
stoi za nim, dynamiczna imaginacja, rozkwitająca w całej swej sile sugestywnymi
metaforami oraz energia wypowiedzi.
Fragment większej
całości przygotowanej do druku w Dwumiesięczniku Literackim „Topos”.