sobota, 5 maja 2018

Piotr Burczyk, Z ukrycia, Stowarzyszenie Pisarzy Polskich Olsztyn 2017.



Podmiot wierszy Burczyka całkiem dobrze czuje się w towarzystwie duchów. Dla wyjaśnienia wypada mi jednak napisać, że pojęcie duchów powinniśmy tu zastosować zarówno do gości z zaświatów jak do czystego ducha, który ich wyprzedza pojawiając się, na samym początku tomu, z czasem „Coraz bardziej ludzki/ Coraz bardziej szary/ Coraz bardziej zwykły/ Anioł w za ciężkich butach” (Coraz bardziej) i zadaje poetyckiemu „ja” pytanie o jego wiarę. Ale nie uzyskuje sformułowanej wprost odpowiedzi. Skazany został na dowody, by tak rzec, pośrednie, na drobne refleksy nadprzyrodzonego widzenia i na refleksje, o które w poezji łatwiej na łące (Gietrzwałd) niż w ciemnawej świątyni (zob. Pusty kościół). 

Zgoła inaczej ma się rzecz w przypadku gości przybywających z zaświatów. Wywołani, przywołani mimo chęci i woli budzą umiarkowaną raczej grozę, no może trochę całkiem zrozumiałej w tej sytuacji poczucia niesamowitości, konkurującego z zaciekawieniem. Sami są zresztą ciekawscy, niektórzy dystyngowani, inni dowcipni albo w obejściu zaskakująco swojscy. Wszyscy nie nazbyt kłopotliwi. Ich obecność każe się jednak poecie zastanowić nad własną pośmiertną przyszłością. Mają zresztą umarli, widziani przez autora trochę po leśmianowsku swoje przyjemności (zob. Świętej i nieświętej pamięci). W tym samym porządku wyobrażeń należałoby chyba umieścić wiersze- świadectwa swoistego kultu przodków, zwłaszcza tych w linii męskiej, reprezentujących zakorzenienie w odległej chronologicznie, kresowej genealogii Tak głębokie, że komunikacja z nią wymaga milczenia wynikłego nie z zakłopotania odwiecznością antenatów (por. List do dziadka Jana), tym bardzie nie z onieśmielenia ich dostojeństwem, ale z bezsłownego rozumienia związków ze wspólną przeszłością, sprawiającego, że podmiot nigdy nie przedstawi się jako bezdomny czy wyobcowany. A gdy na świat spogląda, gdy ten świat (na ogół impresyjnie) opisze, czyni to z ufnością i cichą, ale pewną swej słuszności akceptacją. Rzeczywistość ze wszystkimi jej wadami łatwo poddaje się całkiem bezpretensjonalnemu opisowi, całkiem miłemu w lekturze. By to sprawdzić, wystarczy poświęcić chwilkę uwagi wierszom Diament czy „Sen kota”. Naprawdę chwilkę – bo zwięzłe są, lapidarne. Chyba, że wolelibyście skupić się na barwnej impresji zatytułowanej Światło. Generalnie mam wrażenie, że z debiutu Burczyka mówi do nas ktoś, kto potrafi kontentować się prostym szczęściem pod warmińskim dachem, kto ceni sobie skromność, a z otoczeniem chciałby przestawać w jak najżyczliwszej relacji. Skłonnością do poprzestawania na małym debiutant z Warmii może zaskarbić sobie sporą sympatię. Prosiłbym go tylko, aby pozostał już przy dobrze odmierzonych proporcjach prostego widzenia i skomplikowania metafor. Osiągnął już bardzo delikatną równowagę dyskursu, który poszukując za dalszej prostoty, w pościgu za jeszcze większą oczywistością mógłby zupełnie niepotrzebnie naruszyć, ześlizgując się w banał.

Fragment większej całości przeznaczonej do publikacji w Dwumiesięczniku Literackim "Topos"


1 komentarz:

  1. Szanowny Autorze - miesięcznik Akant przysłał mi pański tomik "Z ukrycia" do recenzji. Proszę łaskawie odpisać, czy w powyższym piśmie ukazała się wcześniej recenzja z tej książki. Z góry dziękuję - Ludwik Filip Czech.

    OdpowiedzUsuń