piątek, 6 lipca 2018

Marcin Królikowski, Opowieść dwunastopiętrowa. Grozy poetyckie, Wydawnictwo Anagram, Warszawa 2017..




Otwieram debiut Marcina Królikowskiego niby drzwi do Archiwum X pełnego ponuro jawiących się tajemnic. Pamięć tragicznej historii niegdyś zgładzonej, zmartwychwstałej potem w innym wcieleniu Warszawy miesza się u niego z wyobrażeniami charakterystycznymi dla science fiction. Podmiot tych opowiastek i wierszy (wyjaśnijmy dla porządku, że teksty narracyjne od poetyckich monologów odróżnia tutaj głównie układ graficzny) przedstawia się jako człowiek z bloku. Żeby tylko z bloku – z wieżowca! Znalazł się poniekąd w punkcie idealnym, pomiędzy kosmosem, skąd przybywają Obcy a warstwami archeologicznymi, które bada z zapałem dociekliwego eksploratora, z konsekwencją detektywa. Wprawdzie „na ramy starych nałożono nowe/ okna, miasto na przepalone fundamenty” (Ostatni dom po Pawiej (71)), lecz śladów przeszłości zatrzeć niepodobna. Bo mają one teraz naturę przede wszystkim psychiczną, może nawet – paranormalną. Dlatego też widmowa Warszawa od razu bierze górę nad rzeczywistym miastem. Tekstowe „ja”,  warszawiak nie tylko „zodiakalny”, czyli zrządzeniem sił wyższych skazany na ścisły związek z tą przestrzenią, lecz warszawiak autochtoniczny, reprezentant najbardziej endemicznego gatunku warszawiaków, po labiryntach i zaułkach miasta-widziadła oprowadza nas niczym wytrawny przewodnik. Każdy z tych zakątków wiąże się dla niego z osobnym, osobistym zespołem skojarzeń, emocji, doświadczeń (por. Getto brutto – getto netto). Swoją uwagę koncentruje debiutant na dawnej dzielnicy żydowskiej, Muranowie, jako jeden z tych, których łączy z nią nieledwie fizyczna więź (zob. Zamuranowany), sprawiająca że jego osąd nad pragmatycznym stosunkiem współczesności do dramatu dowódcy ŻOB i jego podwładnych nabiera szczególnej wagi. Wyraźnie wie, co mówi, gdy stwierdza: „Nieczyste sumienie wciąż szuka, pod pretekstem wymiany rur, bunkra Mordechaja, chce do końca wyleczyć miasto z próchnicy, wie jakie postępy poczyniono w kryminalistyce, wie że można po zapachu/ spalenizny odnaleźć sprawcę sprawców,/ ściągnąć czyste prochy prosto z Argentyny” (tamże). Dobrowolnie wchodzi w rolę strażnika pamięci. Jednakże już z przymusu śni sny, których nie mogli dośnić umarli. Mimo woli naśladuje nawet ich zachowania. Zmarli, należycie nie pożegnani, nawiedzają go natrętnie. Dybuki? Kto wie?
      Kiedy Marcin Królikowski zaproponuje czytelnikowi udział w swoich dalszych eksploracjach, nie dam się długo prosić. 


Fragment większej całości przeznaczonej do publikacji w Dwumiesięczniku Literackim "Topos"



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz