niedziela, 18 listopada 2018

Anita Katarzyna Wiśniewska, oddawanie zimna, Stowarzyszenie Salon Literacki Warszawa 2018


Dawno nie zaczynałem cytatem, więc tym razem chyba mogę. Pisze Anna Katarzyna Wiśniewska: „pociągi/ spóźniają się coraz bardziej/ wiersze/ zawsze przychodzą na czas” (Chronologicznie). Istotnie, zdążając do sedna wiersza, debiutantka nigdy się nie spieszy, nie spóźnia; a to, co ma do powiedzenia, mówi we właściwej chwili.

   Tematyczną dominantą debiutanckiej książki Wiśniewskiej są trudy bycia kobietą, zwykle graniczące traumą, naznaczone nieodwołalnym tragizmem. Kobiecy dyskurs jest tutaj historią bez happy endu. Samą kobiecość postrzeganą w optyce jej wierszy można określić jako odrębny status egzystencjalny, z którego właściwie wyzwolić się nie sposób. Modele zachowań określanych jako kobiece, oczekiwania społeczne, idee,  ideologie, nawet systemy represji i przymusu, mające wpasować żeńską część rodzaju ludzkiego w usztywnione matryce pojęciowe (Trzeba się pokazać), wydają się wobec tego statusu-fatum wtórne. Są jego konsekwencjami. Jak każde fatum także ono jest irracjonalne, choć jego przejawy dają się opisać w miarę dokładnie. Kobiecość zatem to w pierwszym rzędzie sytuacja bycia na cenzurowanym oraz mniej odpornym na zło i krzywdę. Brak tej odporności ma wymiar fizyczny, genetyczny. Zadane rany nie mogą do końca się zabliźnić, każda zaś blizna przywołuje pamięć kolejnych zranień: „liczę ślady:// nad wargą – rozpędzone sanki/ trójkąt nad kostką – stłuczony kieliszek/ nóż wbity w nasadę palca/ szerokie pasmo na łokciu już nie wiem od czego// będą następne uczę się nosić/ coraz cięższe torby// plaster w portfelu/ ibuprom w kieszeni// nie chcę// mieć córki” – czytamy w wierszu Pamięć recesywna. Tyle przechowała pamięć ciała. A pamięć duchowa? Przywołuje jeszcze uderzenia ślepego trafu; szamotanie się w sieci rozczarowań, zawiedzionych nadziei nie tylko na sukces (Rosyjski balet), ale nawet na pomyślne spełnienie się w macierzyństwie (Trzecie stadium). Wiersze Wiśniewskiej wołają wielkim głosem o sprawiedliwość dla tych, które zatrute goryczą nie mają już sił wołać o nic. Zresztą – do kogo wołać, do jakiej mają odwołać się instancji, gdy w tekstowym świecie tego tomu anioł Zwiastowania swoim zjawieniem przeraża i wstrząsa (Niebieski parawan), w parafrazie ewangelicznej sceny z Betanii ani Maria, ani Marta nie zajmuje pierwszego miejsca (Druga)? Niezależnie od tego, czy zgodzimy się rozpoznaniami poetki, czy też innego pozostaniemy poglądu, musimy stwierdzić, że do żarliwej wiary raczej nie inspiruje. Prędzej rodzą frustrację i bunt przeciwko zastanym okolicznościom. 
  Przed rozczarowaniem czy osamotnieniem bohaterki tych wierszy nie zdołały uciec ani za wielką wodę (Nowy Świat), ani nie uchroniło ich przed bólem uwiecznienie na obrazach mistrzów malarstwa. Bo także tutaj niejako użyczają swojego wizerunku, jako osoby o odrębnej biografii pozostają wciąż na dalekim tle (por. Elisabeh Siddal – tryptyk). Wiśniewska osadza swoją poezję także w kontekstach artystycznych i kulturowych. Spotkamy tu postacie z płócien Olgi Boznańskiej (Poskręcane płatki), Édouarda Maneta (Olimpia, 1863), Amadeo Modiglianiego (Vive la Rose). Towarzyszy im Lolita z powiesci Nabokova i Isadora Duncan. Zaiste w zajmującym, choć może trudnym przebywamy tu towarzystwie. Ale autentycznej poezji z łatwizną nigdy nie było po drodze. Powiedzmy jeszcze, że w lekturze tych erudycyjnych wierszy pomagają przypisy umieszczone na samym końcu tomu. Nie powiem, przydatne. 
   Oddawanie zimna wyrasta z dojrzałego światopoglądu, który umie w sposób wolny od cynizmu i zbędnej ironii stawiać kwestie istotne. Uwagę tu zwraca innowacyjność niektórych metafor opartych na synestezji. Kto uważa się za amatora poezji najświeższej, winien po ten debiut sięgnąć obowiązkowo.

Fragment większej całości przeznaczonej do publikacji w Dwumiesięczniku Literackim "Topos"



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz