czwartek, 28 czerwca 2018

Nadmorze 15. O tomie poetyckim Dariusza Bugalskiego "Korespondent "Małego Przeglądu""









Audycja nadawana z kaszubskiej checzy na skraju Lasów Mirachowskich. Omawiam w niej zbiór wierszy Dariusza Bugalskiego "Korespondent "Małego Przeglądu". W archiwum żywych głosów Magdalena Cybulska czyta prozę poetycką, za którą otrzymała główną nagrodę w konkursie "O Złote Pióro Sopotu 2018". 



Linki:

W audycji wykorzystano kompozycje
Dee-Yan-Keya [strona autorska]
"business trip"
"wolfgang"

na licencji Creative Commons



sobota, 16 czerwca 2018

Ewa Frączek, Reorientacja, K.I.T, Stowarzyszenie Żywych Poetów, MBP im. Ks. Ludwika I, Brzeg 2017.



Liryczna persona debiutantki nie zamierza grać roli grzecznej młodej damy. Do grasujących ostatnio stadami bojowo usposobionych dziewuch też by się raczej nie przyłączyła. Wydaje się wcale zadowolona z kobiecości w jej fizycznym tudzież emocjonalnym wymiarze (zob. święto dziękczynienia). Co do feminizmu, genderu nie ma złudzeń. Woli samodzielnie, na własne ryzyko, analizować kobiece uwikłanie w skomplikowany kontekst społeczny uwarunkowany czynnikami psychologicznymi, ekonomicznymi czy religijnymi (***, a przecież umieram dla was kobiety...). Jako że w otwartej konfrontacji trudno się z nimi uporać, próbuje je rozbroić groteskowym przemodelowaniem (kobiety na radzie pedagogicznej obierają wspólnie ziemniaki) albo –  oswoić emocjonalnie, nazywając wprost lub metaforyzując uczucia („***, nienawiść do chmur rośnie…”). Wybierając konkretną taktykę, chętnie posiłkuje się instynktem i intuicją, scalając odrębne obrazy rzeczywistości wytwarzane przez każdą półkulę mózgową z osobna.  Czasem jej procesy poznawcze integruje myślenie magiczne, zdolne objaśnić tajniki   egzystencji (bycie i czas). Poetyckie „ja” debiutantki zdaje się na poły zafrapowanie, na poły przerażone najważniejszym swoim odkryciem dotyczącym dominacji fenomenów podświadomych albo zgoła nieświadomych nad racjonalnym porządkiem pojęć.  Wspomnienia i traumy z dzieciństwa (pokój), nie przepracowana, jak się można domyślać, relacja z matką (o cudach) pozostawiły w tym tomie swój ślad. Podobnie jak nastoletnie, generacyjne próby wejścia w dorosłość oraz ich już całkiem indywidualny ciąg dalszy podsumowany w wierszu lublin. dolna marii panny, gdzie nostalgia miesza się z poczuciem niepewności co do kierunku, w którym biegnie całkiem już dorosły los. Zatem znaczną część tych wierszy możemy uważać za świadectwo prób reorientacji, czyli ponownego, często całkiem własnego określenia się wobec doświadczeń, wyzwań, także – wobec wartości.
   Podmiotka debiutu znalazła się w położeniu nie napawającym optymizmem; wśród jej postanowień na rozpoczynający się rok znajdujemy również takie: „omijać strach, pytania/ o polskę właśnie/ o mentora mistrza nauczyciela/ który przypilnuje bym żyła jeszcze/ lat trzydzieści pięć, gdy bank ogłosi/ że jestem zdolna do metrażu, bo/ mam talent mało zmarszczek przyszłość/ nienaruszone nadgarstki” (noworocznie). Na życie byle jakie, wymuszające rezygnację z wyczytanych w książkach, skądinąd słusznych moralnie ideałów (dopowiedzenie) albo planów (saturn nienasycona), nie ma zamiaru się godzić. Uwierają ją ustępstwa na rzecz powszednich realiów odnotowywanych zresztą bardzo celnie. Doceńmy jej nonkonformizm, zwłaszcza, że stoi za nim, dynamiczna imaginacja, rozkwitająca w całej swej sile sugestywnymi metaforami oraz energia wypowiedzi.

Fragment większej całości przygotowanej do druku w Dwumiesięczniku Literackim „Topos”.

wtorek, 29 maja 2018

Nadmorze 14. Rozmowa z Moniką Milewską o jej powieści "Latawiec z betonu"






W audycji wykorzystano utwór Dee-Yan_Keya "Seagulls" na licencji Creative Commons 4

Show notes:
http://www.e-kalejdoskop.pl/
http://www.zaulekpomylka.pl/
http://www.wbp.poznan.pl/wydawnictwo/
http://www.wforma.eu/


sobota, 5 maja 2018

Piotr Burczyk, Z ukrycia, Stowarzyszenie Pisarzy Polskich Olsztyn 2017.



Podmiot wierszy Burczyka całkiem dobrze czuje się w towarzystwie duchów. Dla wyjaśnienia wypada mi jednak napisać, że pojęcie duchów powinniśmy tu zastosować zarówno do gości z zaświatów jak do czystego ducha, który ich wyprzedza pojawiając się, na samym początku tomu, z czasem „Coraz bardziej ludzki/ Coraz bardziej szary/ Coraz bardziej zwykły/ Anioł w za ciężkich butach” (Coraz bardziej) i zadaje poetyckiemu „ja” pytanie o jego wiarę. Ale nie uzyskuje sformułowanej wprost odpowiedzi. Skazany został na dowody, by tak rzec, pośrednie, na drobne refleksy nadprzyrodzonego widzenia i na refleksje, o które w poezji łatwiej na łące (Gietrzwałd) niż w ciemnawej świątyni (zob. Pusty kościół). 

Zgoła inaczej ma się rzecz w przypadku gości przybywających z zaświatów. Wywołani, przywołani mimo chęci i woli budzą umiarkowaną raczej grozę, no może trochę całkiem zrozumiałej w tej sytuacji poczucia niesamowitości, konkurującego z zaciekawieniem. Sami są zresztą ciekawscy, niektórzy dystyngowani, inni dowcipni albo w obejściu zaskakująco swojscy. Wszyscy nie nazbyt kłopotliwi. Ich obecność każe się jednak poecie zastanowić nad własną pośmiertną przyszłością. Mają zresztą umarli, widziani przez autora trochę po leśmianowsku swoje przyjemności (zob. Świętej i nieświętej pamięci). W tym samym porządku wyobrażeń należałoby chyba umieścić wiersze- świadectwa swoistego kultu przodków, zwłaszcza tych w linii męskiej, reprezentujących zakorzenienie w odległej chronologicznie, kresowej genealogii Tak głębokie, że komunikacja z nią wymaga milczenia wynikłego nie z zakłopotania odwiecznością antenatów (por. List do dziadka Jana), tym bardzie nie z onieśmielenia ich dostojeństwem, ale z bezsłownego rozumienia związków ze wspólną przeszłością, sprawiającego, że podmiot nigdy nie przedstawi się jako bezdomny czy wyobcowany. A gdy na świat spogląda, gdy ten świat (na ogół impresyjnie) opisze, czyni to z ufnością i cichą, ale pewną swej słuszności akceptacją. Rzeczywistość ze wszystkimi jej wadami łatwo poddaje się całkiem bezpretensjonalnemu opisowi, całkiem miłemu w lekturze. By to sprawdzić, wystarczy poświęcić chwilkę uwagi wierszom Diament czy „Sen kota”. Naprawdę chwilkę – bo zwięzłe są, lapidarne. Chyba, że wolelibyście skupić się na barwnej impresji zatytułowanej Światło. Generalnie mam wrażenie, że z debiutu Burczyka mówi do nas ktoś, kto potrafi kontentować się prostym szczęściem pod warmińskim dachem, kto ceni sobie skromność, a z otoczeniem chciałby przestawać w jak najżyczliwszej relacji. Skłonnością do poprzestawania na małym debiutant z Warmii może zaskarbić sobie sporą sympatię. Prosiłbym go tylko, aby pozostał już przy dobrze odmierzonych proporcjach prostego widzenia i skomplikowania metafor. Osiągnął już bardzo delikatną równowagę dyskursu, który poszukując za dalszej prostoty, w pościgu za jeszcze większą oczywistością mógłby zupełnie niepotrzebnie naruszyć, ześlizgując się w banał.

Fragment większej całości przeznaczonej do publikacji w Dwumiesięczniku Literackim "Topos"


piątek, 27 kwietnia 2018

sobota, 21 kwietnia 2018

Dagmara Kacperowska, martwy sezon, Fundacja Otwartych na Twórczość, Poznań 2018



Gdziekolwiek spojrzelibyśmy, rozglądając się po debiucie Dagmary Kacperowskiej, tam zawsze zobaczymy katastrofę umieszczoną przestrzennie lub chronologicznie – w Hiroszimie (legenda), w okolicach Czarnobyla (słoneczny dzień w Prypeć), w Aleppo (filozofia trwonienia), w Auschwitz (terminal) w zapomnianym na końcu świata obozie koncentracyjnym w Lüderitz (reminiscencja). Ale zauważamy tutaj kataklizmy, nabierające dopiero kształtu i zyskujące nazwę. Podmiot tomu identyfikuje je i nazywa pierwszy. Pozwalając sobie na pewne uogólnienie można stwierdzić, że wiersze Kacperowskiej wyrastają z silnie uwewnętrznionego przeżycia zła postrzeganego przez poetkę jako siła podobna ognistemu żywiołowi. Zła, co jednocześnie obezwładnia, ale i zmusza do wyobraźniowej i emocjonalnej z nim konfrontacji, do ustawicznych autoanaliz, wewnętrznych wglądów i do czujności, mobilizacji zmysłów oraz wrażliwości, która zagrożenie złem pozwoli wyczuć w najwcześniejszych, jego przejawach i najbardziej dyskretnych jego nosicielach; apeluje do siebie: „nie śnij, obudź się!/ w ich mięsie poczuj zapach/ który dawno sfermentował/ władzą i śmiercią./ myślisz, że to ich przeznaczenie?/ to nasłuchiwanie śpiewu syren?/ ich głos jest jak drżenie w agonii/ albo podczas orgazmu nad głowami potępionych// - donośny i zaraźliwy.” (retrospekcja) Poetka wie, że ze złem żartów nie ma, a każda interakcja z nim jest śmiertelnie poważna. Także wtedy, gdy manifestuje się ono w formie mało widowiskowej, wcielone w upodlonego nałogiem alkoholika (Król prohibicji) albo w miałkość powszedniego funkcjonowania.
Zadana ze sformalizowanych tradycji nie może stanowić oparcia dla samotnych zmagań duchowych poetyckiej persony. Surowej krytyce poddaje chrześcijaństwo ograniczające się do fideizmu (nieboski emisariusz) względnie do mało zobowiązujących świątecznych rytuałów (telenowela). Bo to poezja starająca się wyartykułować określony światopogląd. Ale wybiera swoich wrogów tak jak publicyści w co niektórych mediach, skutkiem czego wiersze, anty-ojczyźniane, anty-katolickie, poziomu całości tomu raczej nie podnoszą.   Czy przy tym ogromne zła jest jeszcze jakieś dobro? Tak, to, sugeruje poetka, które uczynimy sami, przewracając dzielące ludzi mury, szukając porozumienia i zgody (wino). To chyba najbardziej optymistyczne przesłanie debiutu Kacperowskiej.
Pełno w nim erupcji, huków, fraz kończących się wykrzyknikiem. Estetycznie poetka często jedzie po bandzie i czasem za nią wypada. Przykładowo: „(szum zwęglonych dźwięków/ pomiędzy rzędami białych lilii./przesypuje cząstki zmiażdżonych / dziecięcych główek jak kasztany/na placu Pigalle” (kasztany na placu Pigalle), lub „w domkach z piernika. leżą/ lukrowane serca i włochate zwierzę/ z rozpalonym prąciem.” (Domki z piernika). Czytelnik poezji współczesnej gorszy się raczej rzadko, ale zgódźmy się, że nawet najbardziej szalona w swej ekspresji strofa musi generować jakiś sens.

Fragment obszerniejszej całości przeznaczonej do publikacji w Dwumiesięczniku Literackim "Topos".


sobota, 7 kwietnia 2018

Nadmorze 12. O wierszach Jarosława Mikołajewicza z tomu "(odnalezione fragmenty)".




Omówienie zbioru poezji Jarosława Mikołajewicza "(odnalezione fragmenty)" wydanego nakładem Galerii Autorskiej (Bydgoszcz 2017).

W odcinku wykorzystano utwór Dee-Yan-Keya "Grant them eternal rest" na licencji Creative Commons (CC BY-NC-SA 4.0).

Przydatne linki:

www.autorska.pl/
fraza.univ.rzeszow.pl/
nowelitery.blogspot.com/
freemusicarchive.org/music/Dee_Yan-Key/jazz_for_the_dead/01--Dee_Yan-Key-Grant_them_eternal_rest