sobota, 15 listopada 2014

Marcin Pietrzak, Śmierć w ciele, Stowarzyszenie Literackie im. K. K.Baczyńskiego, Łódź 2013.

Marcin Pietrzak wypowiadał się jako krytyk i literaturoznawca. Teraz postanowił zadebiutować jako poeta liczącym pięćdziesiąt jeden numerowanych fragmentów poematem-traktatem o niedogodności bycia dojrzałym. Liryczny bohater wcześnie stanął w smudze cienia.  Zaledwie trzydziestosiedmioletni, a już wyczerpany albo znużony nadmiarem, intensywnością przeżyć, ilością krążących słów, które „po mniej więcej trzydziestym roku życia/ nie zaskakują/  nie uruchamiają/ nieczynne i zrezygnowane/ wypierają/ w  skrzynce na listy/ korespondencja z marketów/ każą wybierać produkty nie idee” (por. 20; słowa nic tu nie mają do zrobienia…). Gdybyż tu tylko o słowa chodziło! Nawet – gdyby szło o płonne nadzieje czy fiasko niegdysiejszych genialnych zamysłów (zob. 3; nasze marzenia są bardzo zawiedzione…)! Gdybyż owe cierpienia ograniczały się do sfery intelektu, ducha, względnie estetyki,  nie stanowiłyby może przyczyny tak rozpaczliwego frasunku.  Może dałoby się je znieczulić ironią, zracjonalizować albo zakląć. Gorzej, gdy całość światowidzenia zdominuje proces, który/ nazywamy ciałem i wszystko wokoło ucieleśni, zmaterializuje, uprzedmiotowi. Etap początkowy owego procesu skutkuje radykalną przebudową, przewartościowaniem przestrzeni oraz relacji ze światem, spowszedniałym, percypowanym nawykowo; tak przez poetę scharakteryzowanym: „obrazy się tu nie aklimatyzują/ pękają świeżo w pamięci/ nie ma ram dla dramatów/ ikoną wiersza jest blok/ osiedle chodnik/ dach tytułu/ fundament pointy piętra wersów/ dokładne chorągiewki balkonów/ w wielkiej płycie/ jak widać niebo samo/ wielkie drapacze ziemi” (6; nie wiem czy to dobre miejsce…). Nawet tak przygnębionym refleksjom często udziela się moc pomysłowych przenośni. Lecz gdy przemijanie dotknie zmysłów i tkanek, zgaśnie  poezja, stery przejmie fizjologia. Dotknie do (jeszcze) żywego, odbierze istnieniu jego wdzięk, a językowi – zdolność wiązania treści. W poemacie Pietrzaka ciało dojrzałe jest ciałem niewygodnym. Zawodzi i zwodzi. Wystawia na pokusę cichego nihilizmu (33, i nawet wszystkie czynności fizjologiczne…).Pietrzak usuwa sentymenty na bok. Woli raczej metaforyzować zauważane fakty niż doszukiwać się przyczyn. Robi to naprawdę ciekawie. Tylko w którą stronę podąży teraz poeta, skoro debiutując, znalazł się na krańcówce? 


Fragment większej całości przeznaczonej do publikacji w dwumiesięczniku literackim "Topos".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz