Tożsamościowe refleksje Pietrzaka można chyba traktować jako próby
indywidualnego przemyślenia mitu śląskiej osobności, traktowanej nazbyt często
apriorycznie, jak niepodważalna prawda. Mówi tu do nas spadkobierca dość
problematycznego kapitału genów, po który – jak przeczuwa – może się kiedyś
zgłosić zachłanna historia, tak, jak przychodziła już po jego poprzedników
wywożonych na sowieckie zsyłki (Sybir)
i po ofiary bałkańskich rzezi (Srebrenica).
Zna ich po nazwisku, którego forma, z germańskim przegłosem (tytułowe Umlauty) lub z żydowską końcówką (Rebbe) może skutkować wyrokiem
skazującym. Poeta,
miast de-konstruować własną tożsamość, woli raczej re-konstruować to, co
stanowi jej rdzeń, mianowicie – dzieje rodzin, całkiem zwyczajnych,
przeoczonych przez dziejopisów (por. wiersz Głębia).
Posiłkuje się przy tym intuicjami i domysłami oraz nielicznymi pewnymi źródłami
wskazującymi antenatów wprawdzie napływowych, ale za to żelaznej solidności (Ferrotyp). Gdy zaś z zebranych danych
zacznie wyrastać jakieś drzewo rodowe, rychło okaże się ono pierwszym z brzegu,
z jakiegoś skraju genealogicznego zadrzewienia. Faktów pospołu z legendami,
pół-legendami, ćwierć-legendami, nagromadziło się bowiem tyle, że w
pojedynczych życiorysach pomieścić ich niepodobna. Bez ogródek, z pewną dozą
autoironii mówi podmiot: „Ponoć spotkali się we mnie Niemiec Rus i Żyd/ –
niepewna sprawa z tym. Wolne żarty więc jestem// i do rozpuku pełno we mnie
miast; ludzi wodzących/ na manowce, bełtów wyprowadzających mnie w pole” (Gens); pięć stronic dalej doda: „Jestem
z tego, co nie odesłali/ w czterdziestym piątym i z tego, co nawieziono latem/
w bydlęcych wagonach od wschodu”. Na dobrą sprawę więc: ani czysty hanys ani stuprocentowy
gorol. Tak czy owak bardzo tutejszy: górnośląski, rodem z mniej szczęśliwych zakątków
Europy.
Skrócona wersja tekstu przeznaczonego do publikacji w Dwumiesięczniku Literackim "Topos".
Skrócona wersja tekstu przeznaczonego do publikacji w Dwumiesięczniku Literackim "Topos".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz