Tytułową metaforę membrany można
rozumieć dwojako. Kojarzy się ona z fizjologią słyszenia, z mechanizmem
przenoszenia drgań akustycznych w głąb ośrodków słuchu. Równorzędnie należałoby
również przywołać zjawisko osmozy, selektywnego przenikania substancji w głąb
komórki przez półprzepuszczalną błonę. Niezależnie od tego, który z uczonych
kontekstów przywołalibyśmy w sukurs, powinniśmy zauważyć, że istnieje
tutaj napięcie pomiędzy tym, co
wewnętrzne, a tym, co zewnętrzne i przez „pomiędzy” przebiega najczulszy nerw
tej poezji. Rzeczywistość zewnętrzna jawi się jej jako kłębek albo zlepek różnorodnych
sygnałów: dworcowych komunikatów, odgłosów ulicznych, strzępów muzyki, dalekich
westchnień. Wszystko prześwituje, dociera, przenika przez zasłony zmysłów,
skóry, kto wie – może przez serce, które niczym wyspecjalizowane studio albo
laboratorium musi teraz filtrować strumień dysonansów. Opornych zwłaszcza wtedy, kiedy świadomość próbuje je
włączyć w nieco bardziej przejrzyste struktury poznawcze. Próby ich oswojenia,
kształtowania kończą się często iskrzeniami na styku, ryzykownymi wyładowaniami
energii. Mieszają się masy, przenikają gesty, aż
po/ spięcie na styku. Refleks.
Błysk. Moment/ odsłania rewers, bliznę po macierzyństwie. („Cyrkulacje.
Przebudzenie”).
fragment posłowia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz