sobota, 20 maja 2017

Dorota Ryst, Sample story Wydawnictwo Forma Szczecin Bezrzecze 2016


Nowe wiersze Doroty Ryst spinają trudny do wyobrażenia dystans dzielący Saską Kępę od boskiego Buenos (zob. niedzielne popołudnie). Dokonują tego za sprawą tanga, smutnej myśli, którą się tańczy, tutaj nawet – boso na śniegu (soledad). Swój smutek, swój niepokój, namiętną tęsknotę, umie poetka zrytmizować. Kiedy potrzeba, ujmuje ją w układ zmysłowych figur; gdzie trzeba, robi nagły zwrot (milonga).  Ceni sobie jednak tonacje umiarkowane. Nie podnosi głosu, nie zniża go do szeptu. Przy naprawdę bogatym repertuarze środków ekspresji wystarcza jej ton nieledwie konwersacyjny, acz doskonale ustawiony. Podmiotka jej wierszy, doświadczona i dojrzała, szuka dystansu do rzeczywistości – także tej uczuciowej, do „ty”, partnera wspólnych i osobnych przygód. Szuka możliwości rozpoznania roli oraz wagi przeżywanego właśnie momentu, który równie dobrze może coś otwierać, jak zamykać, lecz zawsze zastyga w konglomerat wrażeń i zapamiętań oraz znaczeń, sugestii zaszyfrowanych w metaforyce (por. od końca).  One  trwają; podczas gdy „ja” , „ty” jak również to, co dzieje się pomiędzy nimi i na ich stryku ze światem, płyną, przepływają, przechodzą metamorfozy. Najskuteczniejszym mediatorem pomiędzy dwojgiem jej mieszkańców okazuje się eros. Ale i jemu trudno zaprowadzić trwały pokój. Miłosne zbliżenie upodabnia się tu do zbrojnego konfliktu: „broń od dawna ustalona/ przewidziana w konwencjach/ odgłosy bitwy zakłócą spokój ościennym//  w ruch pójdą paznokcie i zęby/ wnikną w nieszczelny pancerz// wyrwą zbyt głośny krzyk// korzystając z naszego wyczerpania/ sen ogłosi rozejm/ na białej fladze zostanie ślad spermy” (wiersz batalistyczny). Od erosa trudno oczekiwać gwarancji bezpieczeństwa (zob. przez wersję). Bo kobiece miłowanie, całkowicie nieobliczalne, w swojej totalności może prędko osiągnąć wręcz fizjologiczne ekstremum (miłość (według sary kane)) lub zatracić tożsamość  wygaszoną  bolesnym zasmuceniem. Z drugiej zasię strony nad uczuciem obmyślonym, umieszczonym na tle uporządkowanych dekoracji miejskiej jesieni, zawisa widmo nudy (banalny wiersz o miłości). Tego podmiotka zdecydowanie sobie nie życzy. Prędzej wybierze każdy rodzaj ryzyka. W niekłamany podziw wprawia  sprawność, z jaką poetka łączy ze sobą, sampluje – brawurowo – fragmenty wierszy Eliota i Celana ze strzępami tekstu modnego ongiś przeboju oraz  liturgicznej formuły. Hybrydyczny modelunek tekstowej materii okazał się najlepszym ekwiwalentem jej nader złożonego świato-odczucia.  

Fragment większej całości przygotowanej do druku w dwumiesięczniku literackim "Topos". 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz