Sztubaka, nawet mężczyznę w pewnym (między)wieku, mówiącego do czytelników z kart tomu Pomiędzy (2013) w nowym zbiorze Dąbrowskiego zastąpił mężczyzna po przejściach, z poważnymi zadatkami na losera. Tym, co jego wiek męski uczyniło wiekiem klęski, był rozpad małżeństwa Tekstów traktujących wprost o małżeńskiej katastrofie znajdziemy tu mimo wszystko mało. Mniej nawet niż tych, zrodzonych z przeżywania kolejnej miłości. Są jednak wyjątkowe: zdziwione, że wydarzenie bądź co bądź dramatyczne nie wiąże się z żadnymi spektakularnymi fenomenami, że następuje prawie niepostrzeżenie: „Myślałem – mówi poeta – że miłość umiera efektowniej,/ na atak serca lub AIDS, a ona odchodzi// obojętnie jak człowiek,/ który zgubił, lecz jeszcze// o tym nie wie” (***, Myślałem, że miłość umiera efektowniej…). Do wizerunku swego lirycznego bohatera dodaje poeta jeszcze jeden rys – losera, przegranego, co, jak sugeruje początkowy wiersz zbiorku (Kredki), zdradą sam się przyczynił do własnej porażki. Potem w jeszcze głębszą popada depresję. (zob. ***, Z roku na rok coraz bardziej zdołowane Drużno…).
W mulistych odmętach smutku nie przebywa jednak długo. Prędko zmienia temat. Próbuje poddać analizie kwestię możliwości skutecznego, sensownego porozumienia, o wiele bardziej skomplikowaną niż by się wydawało. Bowiem trzeba jeszcze przezwyciężyć monologiczność ego, które podczas rozmowy rozdwaja się na osobowy podmiot komunikacji i na „ja” rozproszone na rozmaite projekcje(***, Rozmawiając z gwiazdą…). Czy oznacza to kryzys zaufania do słowa jako środka wyrazu i komunikacji? Bynajmniej – raczej głębsze rozpoznanie jego natury, ograniczeń, przypadłości.
Nie byłby Dąbrowski sobą, gdyby znów nie podzielił się z czytelnikiem swoimi niepokojami metafizycznymi. Koncentrując się tym razem na chrystologii, uprawia ją, na pograniczu teologicznej poprawności. Tworzy apokryf drugiego stopnia, bo tak należałoby chyba rozumieć sens anagramatycznie odwróconego tytułu wiersza Fyrkopa, dotykającego relacji pomiędzy wolnością a boskim zamysłem lub przeznaczeniem. Relacji, w którą uwikłany został sam Chrystus nie do końca pewny swojej zbawczej misji, wypełniającej słowa Pisma. Ta niepewność jeszcze silniej uwydatnia jego cechy ludzkie. Niemniej gdyby podmiot tego tomu miał dokładniej określić przedmiot swojej wiary, przyznałby chyba, że wierzy głównie w poezję i w poezją przenikniętej myśli pokłada nadzieję. Chwyta się tej nadziei, trzyma się tej wiary. Cóż, zwątpić w słowo, w skuteczność mowy jako środka wyrazu to do Tadeusza Dąbrowskiego całkowicie niepodobne.
Warsztatowa wersja recenzji przeznaczonej do druku w dwumiesięczniku literackim „Topos”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz