sobota, 7 października 2017

Bogumiła Maleta, wiedziona, Fundacja Otwartych Na Twórczość, Poznań 2017.


Źródłem dumy wyartykułowanej w debiutanckim zbiorze Malety wydaje się przede wszystkim odkrycie, że w każdej, bez wyjątku, przedstawicielce płci pięknej (a wszystkie z definicji piękne!) tkwi niezmierzony potencjał twórczy, dojrzałość zaś potencjał ten zwiększa. Kobieta dojrzała – bo z takiej perspektywy podmiotka wierszy Malety spogląda na świat – nie musi już niczego udowadniać. Po prostu jest całą swoją pełnią – pełnią zebranych przez lata doświadczeń i pełnią przeżywanych właśnie pragnień. Głównie miłosnych; powiedzmy wprost – erotycznych. (Znaczna część tego zbioru to właśnie zgrabne erotyki.) Liryczne „ja” chętnie eksponuje seksapil (zob. wiersz szczególnie jesienią). Swoją kobiecość celebruje, pielęgnuje, trochę też nią się bawi. Bywa przekornie zalotna, kusi, intryguje zagadkami i wyznaniami. Prawda, bywa sentymentalna. Lecz z wdziękiem. Czasu tracić nie lubi. Zmysłowe konkrety, dane jej tu i teraz, ceni bardziej niż pełne wahań aspiracje, więc zdecydowanie nakazuje: „od dziś przestań odkładać jutro na później” (tylko marzysz) Dookolną rzeczywistość przeżywa uważnie, całą sobą, zatem zapunktują u niej ci, co wykażą zrozumienie dla dramatu rzeczy drobnych jak zagubiony pechowo i bezpowrotnie guzik od czarnego płaszcza (zaspała). Kto podziela taki świato-ogląd, może być pewny jej przychylności lub nawet czegoś więcej. Kobietom zaś, które chciałaby ją naśladować, niczym wytrawna reżyserka pomaga wydoskonalić kunszt rozpalania męskich afektów (bez żenady), tłumacząc im, i przy okazji sobie, sens miłosnego performance’: „jesteś kobietą i wiesz kiedy/ poruszyć zmysły uczciwie/ używając energii – dopóki działa./ życie kreowane emocjami// to taka twórczość sytuacyjna.” (nauczona doświadczeniem). Cały dowcip tej poezji, a przynajmniej znaczna jego część, zasadza się na kontraście pomiędzy poczuciem ekspansywności, sprawczości, skuteczności wypracowanych taktyk, perfekcyjnie opanowanych prawideł damsko-męskiej rozgrywki a konwencjonalnym rekwizytorium traktowanym z niejakim dystansem. Przyznaje poetka: „mogę być kopciuszkiem królową śniegu/ słowikiem i dziadkiem do orzechów//pasują mi świece nostalgia i wino” (w białym cieniu nocy). Rytuał oprawny w kwiecie, w podgwiezdne srebro, w psychodeliczną purpurę (noc) oraz w innych barw rozmaitość, odnosi skutek. Ale najciekawsze jest to, że namiętności, pasje, wymowne gesty dłoni, pocałunki, w najlepszej zgodzie koegzystują tutaj z całkiem tradycyjnymi wartościami rodzinnymi (w uroczystej bieli) oraz mocną wiarą w dobro (przyjdź). Czyżby dlatego, iż w odróżnieniu od poetek-feministek Maleta nie na eksces stawia, a na finezję?

Fragment większej całości przygotowywanej do druku w dwumiesięczniku literackim "Topos".


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz