sobota, 14 października 2017

Radosław Jurczak, Pamięć zewnętrzna, Dom Literatury w Łodzi/ SPP o w Łodzi, Tłocznia Wydawnicza Ach Jo, Łódź - Kraków 2016.



Jeśli ktoś szukałby u Radosława Jurczaka łatwo przyswajalnego liryzmu, powłóczystych nastrojów czy rozmaitych poetyzmów, nie uświadczy ich ni grama. Co ja piszę? Ani miligrama! Kto jednak szuka nowatorskiej poezji, ten ją znajdzie.  Z jego debiutanckiego zbioru mówi do czytelników cyfrowy tubylec, reprezentant generacji, która językiem cybersieci włada natywnie, zaś cyberprzestrzeń uważa za swoje środowisko naturalne oraz za obszar, skąd można czerpać wzorce interpretacji świata. Tekstowy sobowtór poety  Śmiało porusza się po styku wirtualu i realu. Rad zapuszcza się w ich głąb. Obie te sfery traktuje komplementarnie, jako dwie części tej samej rzeczywistości znajdującej się w jednym polu poznania, scalane percepcyjnie przez jeden umysł. Poetycka zaś kreacja, zwłaszcza jeśli zestawimy ją z drastycznymi opisami doświadczeń naukowych zawartymi w wierszu #introduction_to_cognitive_science (1), wydaje się najmniej inwazyjną formą penetrowania oraz opisu procesów poznawczych i nabywania języka przez niemą z początku istotę. Gdybym już teraz mógł się poważyć na generalizacje, napisałbym, że głównym tematem tego zbioru jest świadomość oraz jej funkcjonowanie w przestrzeni sterowanej przez system. Nie polityczny ale informatyczny. Politykę zastąpiły tu zespolone technologie, tworzące macierz obdarzoną cechami transcendentnymi, zdolną za pośrednictwem medialnego przekazu zglobalizować lokalne albo regionalne wydarzenie tak, że wyrywa je z pierwotnego kontekstu. Bowiem być w medialnym przekazie, to jednocześnie być wszędzie i nigdzie (zob. Ta elegia nie jest o Palestynie). 

   Skłonność do percypowania wytworzonych obrazów, myślowych reprezentacji, lub wręcz projekcji, zamiast przedmiotów i zjawisk samych w sobie, sugeruje poeta, należy do przyrodzonych właściwości rodzaju ludzkiego, stwierdzając: „nigdy nie wyszliśmy poza symulakrum/ w przegrywarce gatunków, w przezroczystych kulach głów” (#Darwin). Diagnoza postawiona z powagą i z lekkim odcieniem rezygnacji. No bo jak nadal ćwiczyć odwagę niepodległego bycia, gdy każde kolejne rozpoznanie dowodzi, że indywidualnie i zbiorowo pozostajemy w mocy gotowego algorytmu, programu, według schematu zerojedynkowego rekombinującego dane zawarte w zewnętrznej pamięci (zob. Europa; PL.exe)?  Niejednorodny leksykalnie i składniowo dyskurs tych wierszy wciąż pozostaje zwierciadłem krytycznie odbijającym współczesność zachodniej cywilizacji: podatnej na obietnice zbawienia przez konsumpcję (#jakością_Biedronki (loop dla Jana Kalwina)), obarczonej poczuciem winy za występki kolonizatorów, bezradną wobec migracji (18 elegii dla Aylana Kurdiego) i pełnej obaw przed islamem. Debiutant ani nie udaje, że wierszem można ocalać narody, ani tym bardziej nie popada w interwencyjną publicystykę. Zresztą nie pozwoliłyby mu na to zmysł formy, temperament eksperymentatora oraz oczytanie,  roz-czytanie w twórczości Czesława Miłosza (notabene ongiś  również przedstawiciela awangardy) oraz imponujące osłuchanie w przeróżnych rejestrach języka. 

Fragment większej całości przygotowywanej do druku w dwumiesięczniku literackim "Topos".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz