sobota, 15 grudnia 2018

Marek Stachowiak, Tata jest od tego, tercja. com, Poznań – Gorzów 2018.



Eseje? Pogadanki? Filozofujące fragmenty poukładane w wersy? – Zastanawiałem się po raz pierwszy wertując debiut Marka Stachowiaka. Bo za ewidentnymi przejawami poetyckości trzeba się po tym tomiku trochę rozejrzeć. Proponuje nam autor poezję antypoetycką, apoetycką może? W pewnym sensie retoryka jego tekstów pochodzi wyraźnie spoza poezji, z publicystyki, używającej słowa jako wehikułu treści dyskursywnych, co daje się zauważyć, zwłaszcza tam, gdzie podmiot opowiada o sobie oraz o swoim środowisku. Stylizuje się to na jednego z tłumu, zwykłego pomiędzy zwykłymi, to na intelektualistę, sięgającego daleko ponad lokalne horyzonty. Właśnie pomiędzy tymi dwoma biegunami oscyluje tożsamość podmiotu Penetruje on zakamarki niezbyt powabnej codzienności, pozwalając  sobie jednocześnie na marzenia o odwróceniu biegu dziejów (Rzekami od rzeczy do rzeczy); lub toczy literackie dyskusje w klubie miejskiej kultury (Mój 19101 dzień w mieście G.). Nie myślę odmawiać mu prawa do udziału w nich, wszak mają spory potencjał terapeutyczny. Pozwolę sobie jednakże stwierdzić wprost, że znacznie mniej sympatyczne wrażenie robi na mnie budowanie poczucia elitarności na obecnych już w dziesiątkach wierszy, całkiem przewidywalnych, niechęciach do domniemanego faszyzmu, tradycji narodowej i oraz do tzw. mitologii smoleńskiej (zob. np. Strach). Nic nowego pod słońcem, księżycem oraz innymi ciałami niebieskimi. Niech mi tylko ktoś mądry powie, dlaczego zapamiętali orędownicy demoliberalizmu tak rzadko umieją wznieść się ponad poziom zjadliwych docinków i wiecowych deklaracji, a tak często sprzedają czytelnikowi bogoojczyźnianość à rebours. Trzeba wszakże  stwierdzić, oddając poecie sprawiedliwość, że taki przykładowo wiersz-reportaż z peryferyjnego marginesu popegeerowskiej wsi, znakomicie łączy spostrzegawczość z umiejętnością selekcji oraz kondensacji wrażeń. Do końca utrzymuje się w nim napięcie pomiędzy doświadczeniem a symbolicznymi sugestiami. Podobnie skuteczną strategię zastosował poeta w wierszu Donos z ulicy Grobla, gdzie realizm zyskał odniesienie religijne.  Agnostykiem pozostaje jednakże  przekonanym i zatwardziałym, bo stosunki z rzeczywistością wymykającą się zmysłom, poukładał sobie w sposób nader skomplikowany a niedopowiedziany, co chwilami nie przeszkadza mu przyjmować w wierszu perspektywy boskiej i to nie tylko w kontekście procesu twórczego (Trzydziesta trzecia kreacja w Times New Roman na A4). Określenie Zajścia w tytułach rozdziałów pozwalają sądzić, że poezja stała się dla debiutanta przestrzenią, gdzie wyrównuje swoje niezałatwione jeszcze porachunki ze światem, czego nie powinniśmy mu mieć za złe, nawet jeśli sposób ich załatwiania budzi odczucia ambiwalentne. Jest jednakże taki obszar rzeczywistości, gdzie poezja Stachowiaka zdecydowanie wygrywa. Mam tu na myśli relację ojciec–syn. Dobrą relację. Bowiem podmiot doskonale, bardzo szczęśliwie identyfikuje się z rolą ojca, który sporo uwagi poświęca rozpoznaniom syna co do natury świata (zob. wiersz Nadzieja Jakuba) i równie uważnie towarzyszy mu, gdy stawia pierwsze kroki w najbliższym otoczeniu. Ojcowskie zadania, podejmuje ochoczo. Tam, gdzie liryczne „ja” mówi o swoim ojcowaniu znika wrażenie wielosłowia. Ogólnie biorąc, należałoby zalecić poecie trochę ćwiczeń na zwięzłość. Może ponowny namysł nad wyborem retorycznej strategii pomógłby mu doprowadzić do, by tak rzec, zoptymalizowania rozmiarów poetyckiego monologu?



Fragment większej całości przeznaczonej do publikacji w Dwumiesięczniku Literackim "Topos"




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz