1.
Znaczna część wierszy z nowego tomu Szymona Babuchowskiego,
zatytułowanego Jak
daleko.
próbuje odpowiedzieć na pytanie rozlegające się u początków
Księgi
Rodzaju,
skierowane do pierwszego mężczyzny: „Gdzie jesteś?” (Rdz. 3,9)
przytoczonego jako motto tomiku. Fakt że adresatem pytania jest
mężczyzna nie pozostaje bez znaczenia. Bo tak jak w zbiorach
wcześniejszych śledziłem wiersze młodzieńca poszukującego swej
drogi, a przy okazji – szczęśliwej miłości, tak teraz wglądam
w refleksje dorosłego, co znalazłszy swą miłość z całym
przekonaniem realizuje powołanie małżonka, ojca i, ma się
rozumieć, poety,.
Poeta szczęśliwy – czy to możliwe?
Możliwe, gdy założymy, że szczęście dylematów duchowych nie
wyklucza. Jest szczęściem z zasady szczęściem zadanym, zależnym
od moralnej konsekwencji oraz umiejętności rozeznawania znaków
czasu charakterystycznych dla określonego etapu rozwojowego, na
którym podmiot poezji Babuchowskiego właśnie się znalazł.
2. Krytyczna samoocena
młodzieńczych błędów młodości od dawna stała się już
toposem. Szymon Babuchowski idzie wszakże pod prąd tego zwyczaju.
Jego liryczne „ja” młodość uważa za czas wiary mocnej,
czystej, pokornej. Dorosłość, poplątała ścieżki wiary,
zawiodła ją na dalekie manowce, w chaszcze, zatrzymała w krainie,
w której „wszystko upadło na głowę/gdzie czarne znaczy białe/
a białe różowe” (wiersz tytułowy); uwikłała ją w różne
rodzaje nieautentyczności, z duchową na czele. Zatem obrachunek
wieku męskiego wypada tu stanowczo niekorzystnie. Bilans ten
prowadzi do rachunku sumienia. Bez niego nie potrafi żyć życiem
prawdziwym, co znaczy: zyć życiem-z-Bogiem, życiem-w-Bogu. Warto
zaznaczyć od razu, że jest to Bóg obu Testamentów – Starego –
jako Stwórca, Nowego – jako zmartwychwstający Zbawiciel (zob.
***, Tej
nocy miałem nasłuchiwać…).
Wyjaśnijmy także, że religijność poezji Babuchowskiego nigdy nie
była religijnością powierzchownych wzruszeń. Zawsze głęboko
przeżywana, także w aspekcie moralnym, (nie należy go mylić z
doraźnym moralizatorstwem). Owszem, bywała, bywa chyba nadal,
emocjonalna, ale zawsze wolna od taniej egzaltacji. Trochę po
liebertowsku traktuje wiarę w kategoriach wybru wiary dokonanego
wbrew własnym zbłądzeniom czy ułomnościom.
3.
Ścieżki metafizyki i mistyki schodzą się tutaj jakby trochę
rzadziej niż kiedyś. Liryczna persona pielgrzymuje przez
rzeczywistość czterech ziemskich żywiołów, po czym wstępuje w
żywioł piąty – w eter, którego oddziaływanie pomaga subtelniej
widzieć sprawy dziejące się dookoła i jak najbardziej realne
osoby: „nasze cienie na drodze wysokie jak drzewo/ połączeni w
pochodzie: mama – tata – dziecko/ w pomarańczowym świetle tuż
przed przyjściem nocy/ swoją małość codzienną zamieniamy w
gotyk// i płynie ta katedra po wodach osiedla// i światło nas
podnosi i słońce nas jedna/ zanurzeni w poświacie od stóp po
horyzont/ żeglujemy tą łodzią – a świt coraz bliżej” (***,
nasze
cienie na drodze wysokie jak drzewo…).
Ale rzeczy świata tego, mimo takich wysubtelnień, pozostają takie,
jakimi były przedtem i pewnie zawsze. Ból strudzonych wędrowaniem
nóg – jest dalej bólem, zaś intymność małżonków
otwierających się na siebie nie traci żadnego ze swych wymiarów,
zaszyfrowanych w sugestywnych metaforach (zob. ***, Bóg
zepsuł nam telewizor…).
Bo poetycka dorosłość w przypadku Szymona Babuchowskiego oznacza
także zdolność do uwewnętrzniania coraz szerszego spektrum
doświadczeń, poszerzania obszaru współczucia, z którym pochyla
się tu wiersz nad martwym ciałem trzyletniego Alana Kurdi. Temat to
w dzisiejszej poezji już nienowy. Lecz poeta wyjął go z wszelakich
ideologicznych czy publicystycznych kontekstów, kładąc akcent na
czysto ludzką stronę niewinnej śmierci – skandalu, rzucającego
wyzwanie tak wierze, jak chrześcijańskiej nadziei (***, chłopczyku
wyrzucony na brzeg greckiej wyspy…).
4. Poezja Babuchowskiego mocno trzyma się tu rzeczywistości. Patrzy na nią. Chce ją widzieć, co owocuje wierszami takimi tak Thassos czy Apokryf. Ogarnia atmosferę londyńskiego śródmieścia (London Calling) albo uduchowioną, choć chłodną pustkę wybrzeża północnej wyspy (Ballada farerska). Utrwala nieomal w ostatniej chwili to, co pozostało jeszcze z coraz bardziej oddalonego w czasie dzieciństwa (***, to miasto jest tu jeszcze ale całkiem inne…). Szlak doświadczeń, wiodący także przez jego śląskie okolice pozwala podmiotowi wyjść z duchowego impasu, zorientować się co do właściwego kierunku istnienia. Zaś na elementarne pytanie gdzie jest, gdzie się właśnie znalazł, odpowiedziałbym: tam, gdzie kryzys wieku średniego z całą pewnością mu nie grozi.
4. Poezja Babuchowskiego mocno trzyma się tu rzeczywistości. Patrzy na nią. Chce ją widzieć, co owocuje wierszami takimi tak Thassos czy Apokryf. Ogarnia atmosferę londyńskiego śródmieścia (London Calling) albo uduchowioną, choć chłodną pustkę wybrzeża północnej wyspy (Ballada farerska). Utrwala nieomal w ostatniej chwili to, co pozostało jeszcze z coraz bardziej oddalonego w czasie dzieciństwa (***, to miasto jest tu jeszcze ale całkiem inne…). Szlak doświadczeń, wiodący także przez jego śląskie okolice pozwala podmiotowi wyjść z duchowego impasu, zorientować się co do właściwego kierunku istnienia. Zaś na elementarne pytanie gdzie jest, gdzie się właśnie znalazł, odpowiedziałbym: tam, gdzie kryzys wieku średniego z całą pewnością mu nie grozi.
Bardzo ciekawy artykuł. Jestem pod wielkim wrażeniem.
OdpowiedzUsuń