Wiersze Tomasza Snarskiego robią wrażenie kreślonych na marginesie materiałów wykładowych i seminaryjnych pozbieranych do odnośnych teczek przez początkującego jurystę. Leksyka zaczerpnięta z rozporządzeń czy ustaw znacznie rozszerza skromny słownik całego tomu. Zapewne taka powściągliwość znacznie lepiej przylega do stawianych przez poetę suchych, rzeczowych diagnoz. Pomagają one ustalić stan faktyczny świata po wycofaniu się Boga, tyleż spektakularnym (poczytajmy: „Zabrał ze sobą/ Tylko siebie,/ Garstkę aniołów i paru świętych./ Potoczyły się za nim kamienie kościołów,/ Wyruszyły procesje kapłanów i pielgrzymki mnichów.”), co rozpaczliwym. Odchodząc, zostawił Bóg człowieka z odpowiedzialnością przerastającą jego siły. Świat zaś – w stanie głębokiej dysharmonii, toczony przez chorobę deprawacji. Najłatwiej ją rozpoznać po rozejściu się litery i ducha stanowionych praw, których kodeksy stały się istną teraz Świętą Księgą Potworności. Dlatego też w paru miejscach powtarza autor swoje żądanie ducha. Pozbawione go prawo potrafi bowiem jedynie krzywdzić (zob. Kasa, kasa, kasa), działając przeciw dobru, a w konsekwencji – chybiając własnego celu. Tymczasem o przywrócenie uniwersalnego moralnego ładu dopomina się zarówno człowiek jak i całe stworzenie (por. Zwierzoludzie). Bez niego trudno nawet domyślić się szczególnego znaczenia chwil decydujących o naszym życiu wiecznym (Zasady procesowe w Jeruzalem). Sam legalizm, zauważa autor, nie wystarczy. Trzeba sumienia oraz wypływającego zeń poczucia sprawiedliwości uzdolniającego człowieka do właściwej oceny teraźniejszości oraz wypadków dziejowych (zob. Kolory, a więc czerwień).
Główną czynnością wykonywaną przez bohatera wierszy Snarskiego jest patrzenie, przyglądanie się. Wciąż zza szyby, pośród wahań – czy rozbić ją, czy schować się raczej w głębi „ciemnego labiryntu”. Z tymi wahaniami nas pozostawia.
Tomasz Snarski ma całkiem poważne zadatki na poetę intelektualnego. Nawet jeśli gdzieniegdzie jego dyskurs popada w deklaratywność albo braknie mu pomysłu na rozwiązanie sytuacji lirycznej. Chwilowo wypada traktować ten tomik jako zaliczkę, ze względu na małą ilość zawartych w nim wierszy. Lecz coś mi mówi, że uwaga im poświęcona, nie pójdzie jednak na marne.
Fragment większej całości przygotowywanej do publikacji w Dwumiesięczniku Literackim "Topos".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz