1.
Liryczna persona drugiego tomu Pietrzaka, na kartach którego filozofia przyrody
co rusz brata się z historiozofią, mówi zza pokoleń, z głębiny geologicznych
uwarstwień. Może dlatego dyskurs tych wierszy wydaje się stabilny, pomimo
fragmentaryczności wielu tekstów wyglądających na paleontologiczne znaleziska,
zachęcające, aby na ich podstawie zrekonstruować całość kopalnego organizmu. Tym,
którzy z wielu względów muszą lub chcą wybrać mniej strome ścieżki odczytania, proponowałbym rozpocząć
eksplorację zbiorku od jego śląskiej, górnośląskiej strony. Od widoków z
wysokich kondygnacji (Czternaste piętro),
gdy „w dole dzieje się miasto”. Zresztą nie tylko się dzieje. Czasem się
odezwie w śląskim dialekcie, przypominając, że trafiliśmy do krainy, gdzie na
„lufcie tylko baby żyją. Reszta pod ziemią” (Działka Erwina Sówki). Lokalnym kolorytem bawi nas ta poezja
krótko, zresztą słusznie. Ma wobec czytelnika poważniejsze zamiary: chce go
ustawić na gruncie grząskim, w strefie niepewnej, tam gdzie graniczą ze sobą
natura i historia. Graniczą ze sobą tak nieostro, tak niezdecydowanie, że
trudno je rozdzielić. Może zresztą bezpieczniej przyjąć hipotezę sygnalizowaną przez znaczną część pomieszczonych tutaj
tekstów, że ludzka historia stanowi przedłużenie procesu ewolucji, że ta sama
siła spowodowała zagładę dinozaurów i masową śmierć na polach bitew czy w
egzekucjach (Pogłosy XI. Katedra
Patologii). Zaś przemiany gatunków lub odradzanie się narodów (Pogłosy IV. Alija Bet, 1943) przebiega według
niezmiennego kosmicznego scenariusza, zgodnie z którym, po przekroczeniu
terminu przydatności, nastąpi totalna likwidacja zasobów: „Czas wysyła was w
końcu na przemiał, żar w proch/ i pył a wiatr – prosto na języki rzek. Po
kolei, basta, – jaszczury, potem wy,
a tuż za wami – gwarni i żywi, jeszcze w bezsennych betonowych blokach – my.” –
konkluduje pozbawiony złudzeń wiersz Basta.
Koniec zatem pewny.
2.
Lecz przed końcem czeka nas jeszcze solidny kawał roboty, by jakoś doprowadzić
do ładu pamięć. Jak
na mieszkańca naszej części Europy przystało, poeta wpierw bierze na warsztat
pamięć żydowskiej obecności, przedstawiając ją w jej dawnym rozkwicie, nie
przeczuwającym jeszcze eksterminacji (Pogłosy III. Kołysanka dla Kamilki)
i już po wojnie, gdy „Pito na
umór,/ opalano się bez skrępowania, wycieczkowano do Rajczy i na
plaże Łeby/ i robiło się te wszystkie przedśmiertne rzeczy, przypominające/ na
powrót wtłaczające w nad wyraz ludzkie ciała.” (Pogłosy VI. REKORD: 1946 „Zeznanie”), zaś rozmiar Holocaustu drążył
dopiero wspólną świadomość. Świadomość, jak zauważa poeta, dziedziczną,
włączoną w obręb porządku metafizycznego (por. Pogłosy IX. Echo). Natomiast na wątki niemieckie natrafiamy trochę
głębiej, gdzieś w okolicach pożegnalnych fotografii z umarłymi: Johannem,
Ernstem, Martinem, licealistami, uwiecznionymi na kliszy w marcu 1899; „ a to zdjęcie w ręce nie jest obietnicą, a
światłem, / na nocnym niebie, co mami
życiem sprzed eonów” – wyjaśnia wiersz Połów.
Jedno, co można dla nich zrobić, to udzielić im łaski krótkiego spojrzenia. Lecz ostrożnie. Bo cechuje ich niemiłe żywym natręctwo: „wystarczy wspomnieć
imię, / a przywloką tu swoje dupska; / opowiedzieć o nich przy piwie, a już
masz ich przy stole.// Lepiej czym prędzej wykadzić/ wszystkich. Oddzielić
plewy./ od tego co będzie wzrastać, ukorzeniać się i sięgać wysoko.”
(„Następstwo”).
3. Tomik mieści poezję znajdująca się znakomicie w sceneriach nadmorskich
(cykl: „Brzegi napotkane”) i śródleśnych. Tomasz Pietrzak potrafił przechwycić,
przepracować przekaz zaszyfrowany w każdej przestrzeni, przyodziać go w bujne
ciało wiersza. Jednocześnie pozostaje w zgodzie z postulatem piękna (por. 11) oraz inspiracjami zaczerpniętymi ze
sztuk wizualnych (Frida Kahlo, Diego Ribera, Watteau, Vermeer, Turner). Posprzęgał
je tak, że nawet przypadkowość danych tekstowych zasugerowana poprzez tytuł,
wydaje się całkiem starannie zaprojektowana, zgodnie z mottem książki, które w
tłumaczeniu na polski brzmi: „Nic się nie gubi, nic się nie tworzy, wszystko się
przetwarza”. Czego tu obszernie, na blisko siedemdziesięciu stronach, dowiedziono.
Skrócona wersja omówienia ukaże się na łamach Dwumiesięcznika Literackiego "Topos"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz