wtorek, 18 grudnia 2012

Notacje (lipiec/sierpień 2012)

Dopiero późnym wieczorem przeczytałem porannego esemesa od AF. Zmarł Andrzej K. Waśkiewicz. Znałem go dobre dwie dekady i coraz bardziej szanowałem za literackie doświadczenie i ogólną erudycję. Prócz socjaldemokraty Bolesława Faca należał do najsympatyczniejszych lewicowych literatów, jakich gdańska ziemia nosiła i jacy w niej na koniec spoczną.

Kròlestwo Niebieskie trzeba zdobywać gwałtem. Królestwo ziemskie - cierpliwością.

"Niedokończona" Schuberta na pelplińskim koncercie wykonywana przez szwajcarskiego organistę. Słucha się jej tak, jakby się chodziło po ciemnym lesie.

Co mam przeciwko lewicowej wizji świata, mogę wyłożyć w dwóch zdaniach.
1. Rozmaici przedstawiciele lewicy, zwłaszcza nowej, uważają,że człowiek jest z natury dobry.
2. A mimo to dalej próbują go ulepszyć, czując się upoważnionymi do jego naprawy przy pomocy wszystkich dostępnych środków, których repertuar nawet Machiavellego wprawiłby w pełne zgrozy zdziwienie.

Wiem, to pewnie mało odkrywcze. Ale czasem warto sobie uświadomić istotę "błędu założycielskiego"  lewicowych ideologii, sprawiających, że każda z nich ostatecznie musi zbankrutować, pozostawiając toksyczną "masę upadłościową".

Krucha radość dzieciństwa: wiatraczki ze słomy robione dla mnie przez rodziców. Radość ta jakoś przetrwała całe dziesięciolecia.

Przed południem w S. Kiedy wchodzę do zegarmistrza, wraz z wybiciem południa zaczyna się koncert zegarów, przypominający występ niezbyt jeszcze zgranej orkiestry. Jedne chronometry wchodzą w jakieś allegro. Inne, o dobry krok za nimi dostają zadyszki. W tym wszystkim, jak recytatyw, głos radiowego spikera relacjonujący podpisanie katolicko-prawosławnej, pojednawczej deklaracji. Najbardziej mnie zastanawia: kto jest jej stronami. Bo na razie wolno sądzić, że najbardziej zadowoleni z niej są hierarchowie. Wierni, przynajmniej w Polsce, wydają się skonsternowani, pogubieni lub chłodno zdystansowani. W najlepszym przypadku. Sam zajmuję postawę wyczekującą. Działania pojednywaczy poznamy po owocach, a po wynikach je sądzić będziemy. - Że użyję tu odrobiny biblijnego patosu.


W mojej ulubionej torbie z zielonego brezentu, trochę podobnej do Stedowego chlebaka: zeszyty, tomiki i...ładowarka tudzież kable do komórki i tabletu. Pendrive’y. Torba nomada epoki cyfrowej.

Chyba już wiem, po co żyję: żeby się nie dać

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz