Zastanawiam się: kto wytrzyma z bohaterką nowych wierszy Barbary Piórkowskiej, zdystansowaną zarówno do oswojonych przez popkulturę modeli kobiecości, jak i do wzorca szczęśliwej, spełnionej singielki? Kto polubi ją bezdomną, usiłującą czuć na własny rachunek? Bo jej życie jest
marszem przez zasadzki i zagadki, podobne włóczęgom po mrocznym mieście (Nocne chodzenie). Dotarłszy do rejonów
poza topografią, penetruje przestrzenie, gdzie wielu innych zajrzeć się nie
ośmiela (zob. ***, zakradam się/ do cudzego mózgu…). Diagnozuje swoje problematyczne położenie
pomiędzy rozpaczą a depresją. Próbuje oddzielić fakty od przeżyć (por. Psychologia) i przyjrzeć się im okiem
nieuprzedzonym. Nawet jeśli taka introspekcja nie służy zrazu jej samej, pozwala
czytelnikowi dostrzec siłę pracujących tutaj napięć. Ich działanie widać po
nakreślonych tu ostrą kreską wizerunkach mężczyzn. Przy czym mówiąca tutaj postać
do pewnego momentu decyduje się raczej trwać w dramatycznej relacji otwarcia na swego partnera
niźli definitywnie ją zerwać. Przyczyn zerwania miałaby aż nadto, jeśli
uwierzyć historiom urazowych związków opowiedzianym w pierwszej części zbioru
odważnie zatytułowanej LOVE-lager. Jakkolwiek
dotąd jej mężczyźni byli martwi jak święty
nieudrzewiony/Złośliwi jak skrzep rdzy na wannie, a Świat (również
egoistycznie męski, jak przekonuje nas wiersz Wykwintne ) obchodzi się z nią obcesowo, ona nie rezygnuje
bynajmniej z prób szkicowania planu pokojowego, mogącego zakończyć tę wojnę
płci wynikłą z jakiegoś tajemniczego fatalizmu i – kto wie – może także z
przekonania, że egzystencja pojedyncza, czy też sparowana z inną egzystencją,
rodzi podobne kłopoty. Wszak wszystko
jedno/czystość sztuka żarło/ nie ma takiego na stuletnie tarło – stwierdza
dosadnie. Co uczyniwszy, zmienia temat. Na przykład podaje w wątpliwość mit etnicznej
jednorodności narodowych wspólnot, w swojej plemiennej przeszłości blisko
obcujących z innymi, mniej albo bardziej sobie podobnymi . Stąd – jak można
wnosić z tekstu tytułowego – najpewniejszą, może nawet najciekawszą, wersją dziejów
pozostaje ta, zapisana w człowieczych genach.
Na poetycki warsztat Piórkowskiej z pożytkiem oddziałało jej doświadczenie prozatorskie, ułatwiające budowanie spoistych mikronarracji (zob. Smutny wiersz) albo zwięzłych, zmetaforyzowanych opisów.
Dostał się nam porządny kawał poezji: komunikatywnej i bezceremonialnej.
Pełna wersja omówienia ukaże się na łamach Dwumiesięcznika Literackiego "Topos"
Na poetycki warsztat Piórkowskiej z pożytkiem oddziałało jej doświadczenie prozatorskie, ułatwiające budowanie spoistych mikronarracji (zob. Smutny wiersz) albo zwięzłych, zmetaforyzowanych opisów.
Dostał się nam porządny kawał poezji: komunikatywnej i bezceremonialnej.
Pełna wersja omówienia ukaże się na łamach Dwumiesięcznika Literackiego "Topos"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz