piątek, 28 grudnia 2012

Barbara Piórkowska: International, Oficyna Wydawnicza Tysiąclecia, Gdańsk 2012.



Zastanawiam się: kto wytrzyma z bohaterką nowych wierszy Barbary Piórkowskiej, zdystansowaną zarówno do oswojonych przez popkulturę modeli kobiecości, jak i do wzorca szczęśliwej, spełnionej singielki? Kto polubi ją bezdomną, usiłującą czuć na własny rachunek? Bo jej życie jest marszem przez zasadzki i zagadki, podobne włóczęgom po mrocznym mieście (Nocne chodzenie). Dotarłszy do rejonów poza topografią, penetruje przestrzenie, gdzie wielu innych zajrzeć się nie ośmiela (zob. ***,  zakradam się/ do cudzego mózgu…). Diagnozuje swoje problematyczne położenie pomiędzy rozpaczą a depresją. Próbuje oddzielić fakty od przeżyć (por. Psychologia) i przyjrzeć się im okiem nieuprzedzonym. Nawet jeśli taka introspekcja nie służy zrazu jej samej, pozwala czytelnikowi dostrzec siłę pracujących tutaj napięć. Ich działanie widać po nakreślonych tu ostrą kreską wizerunkach mężczyzn. Przy czym mówiąca tutaj postać do pewnego momentu decyduje się raczej trwać w dramatycznej relacji otwarcia na swego partnera niźli definitywnie ją zerwać. Przyczyn zerwania miałaby aż nadto, jeśli uwierzyć historiom urazowych związków opowiedzianym w pierwszej części zbioru odważnie zatytułowanej LOVE-lager. Jakkolwiek dotąd jej mężczyźni byli martwi jak święty nieudrzewiony/Złośliwi jak skrzep rdzy na wannie, a Świat (również egoistycznie męski, jak przekonuje nas wiersz Wykwintne ) obchodzi się z nią obcesowo, ona nie rezygnuje bynajmniej z prób szkicowania planu pokojowego, mogącego zakończyć tę wojnę płci wynikłą z jakiegoś tajemniczego  fatalizmu i – kto wie – może także z przekonania, że egzystencja pojedyncza, czy też sparowana z inną egzystencją, rodzi podobne kłopoty. Wszak wszystko jedno/czystość sztuka żarło/ nie ma takiego na stuletnie tarło – stwierdza dosadnie. Co uczyniwszy, zmienia temat. Na przykład podaje w wątpliwość mit etnicznej jednorodności narodowych wspólnot, w swojej plemiennej przeszłości blisko obcujących z innymi, mniej albo bardziej sobie podobnymi . Stąd – jak można wnosić z tekstu tytułowego – najpewniejszą, może nawet najciekawszą, wersją dziejów pozostaje ta, zapisana w człowieczych genach.    
Na poetycki warsztat Piórkowskiej z pożytkiem oddziałało jej doświadczenie prozatorskie, ułatwiające budowanie spoistych mikronarracji (zob. Smutny wiersz) albo zwięzłych, zmetaforyzowanych opisów.
Dostał się nam porządny kawał poezji: komunikatywnej i bezceremonialnej.


Pełna wersja omówienia ukaże się na łamach Dwumiesięcznika Literackiego "Topos"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz