Wywodzić się z moich ojczystych Prus Zachodnich, przeciętych pośrodku Wisłą, nie jest wstydem. Tym bardziej, że ich nowożytna świetność ma swój początek w polskich Prusach Królewskich, o czym pamięta dziś niewielu. Na sztychach wyeksponowanych w Muzeum Sopotu wyglądają one naprawdę przyjemnie: jako bezpretensjonalna kraina flisaków, rybaków, kupieckich miasteczek i pokrzyżackich zamków. Nawet Gdańsk i Toruń, choć rozległe, jakoś dyskretniej demonstrują swoją zasobność, zaś częściej - piękno wywiedzione z ducha miejsca, zapamiętane przez rytownika.
Jako że zachodniopruski temat domaga się kontynuacji, namawiam usilnie twórców wystawy, aby następnym razem spróbowali pokazać nadwiślańskie miasta, a zwłaszcza miasteczka, ujrzane obiektywem dziewiętnastowiecznych fotografów, którzy u schyłku tamtego stulecia zastąpili sztycharzy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz