Całkiem niedawno Karina Stempel
zadebiutowała obiecującym zbiorem Rok
drewnianego konia (2015). Teraz opublikowała tom podebiutancki: mroczny,
fantastyczny, fantasmagoryczny. W porównaniu z debiutem to zbiór jeszcze bardziej wizyjny bardziej obrazowy.
Poetka nadal lubi się skrywać za opisem sytuacji, za wypowiedziami rozmaitych person. Tytułowe Nome, początkowo wyobrażone jako siedlisko,
może miasto, niby jakieś Thule na najdalszych krańcach cywilizacji, równolegle okazuje
się odrębnym stanem ducha oraz wyobraźni. Nic zatem dziwnego że w monologach
poetki lęk miesza się z fascynacją. Sama pojawia się w tej przestrzeni raczej jako
gość. Na stałe reprezentuje ją tam Matylda, mistrzyni przystosowania do
warunków paranormalnych. Początkowo niektóre jej cechy sugerują, że jest ona alter ego lirycznego „ja”. Matylda to jednak
ktoś inny, osobny: wygląda zrazu na outsiderkę, cichutką księżniczkę zamkniętą
w wieży czasu (por. Lewa strona Matyldy), ale rychło z
zadziwiającą łatwością adaptuje się do klimatu tej krainy trudnego zarówno
fizycznie jak duchowo. Bowiem długie pod tą szerokością geograficzną wielodniowe
noce (zob. wiersz tytułowy) przenika magia splatająca ze sobą sprawczą energię
słowa i moc tabu przywiązanego do wymówionego albo przemilczanego, względnie
zamilkłego, imienia (ten nominalny kult nadaje przydaje tytułowi zbioru nowych
znaczeń). Duchowość Nome sporo ma sporo cech archaicznych, pierwotnych,
animistycznych, wyraźnie wzorowanych na wierzeniach ludów Północy (Nie ma niewinnych słów; Tengo miedo).
Określają one reguły przetrwania, a respektowanie ich stanowi warunek konieczny
zadomowienia się w ciemnościach, gdzie słońce zagląda z rzadka i robi wrażenie
zjawiska cokolwiek egzotycznego (Między
wierszami). Wszelakie inne formy religijności, z wyjątkiem może swoistego
panteizmu zarysowującego się w wierszu Tobą
sprawiają kłopot Matyldzie we śnie uwolnionej od grawitacji (Matylda lewicuje). Względny spokój, bezpieczeństwo,
zapewniają tylko należycie ułożone stosunki z duchami oraz z imionami, w tym z
własnym imieniem. Poezja Kariny
Stempel przypisuje im autonomiczny byt, a wyższość nad tymi, którzy je noszą. Bo
jak sugeruje tu liryczne „ja” – imię mieści w sobie esencję osoby (Głosy). Chroni niczym amulet; mówi
poetka: „Zaśnij spokojnie,/ Matyldo. Póki masz imię/ jesteś, ono cię nie opuści”
(Nie ma innych bogów).
Skrócona wersja tekstu przeznaczonego do publikacji w Dwumiesięczniku Literackim "Topos".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz