Kiedy zaczynam czytać ten debiut, ogarnia mnie poczucie, że pojęcia, z zasady przecież abstrakcyjne, stają się nagle dotykalne. Takimi czyni je skupienie wytężona uwaga. Tom rozpoczyna się zdziwieniem, konstatacją nagłego zatrzymania się świata, przystanięcia czasu i ustalenia się przestrzeni, gdzie byt mówi – oczywistą obecnością – najbardziej dobitnie. Wtedy otwiera się „nagły prześwit” a podmiot nabiera przekonania, że ”jednak ktoś dba o porządek” (Chorał). Ów ład, transcendentny, przychodzący spoza granic potocznego doświadczenia, integruje człowieka i budzi podziw przechodzący w uwielbienie. Wzmacnia także napięcie pomiędzy zmysłowym poznaniem a intuicjami metafizycznymi. Dzięki niemu intelektualne spekulacje czy dociekania lirycznego „ja” zaczynają harmonizować z momentami czystej kontemplacji. Bynajmniej nie biernej, bo z dookolną rzeczywistością prowadzi tu podmiot ciągły dialog spojrzeń. Sądzi bowiem, że nieustannie trwamy pod czujnym wzrokiem rzeczy, a kto wie, czy ich okiem nie spogląda na nas transcendencja (por. „***, Pozwól mi mówić o tobie…”). Ufa jednocześnie, że świadectwo oczu ani nie zaprowadzi go na manowce, ani nie wodzi na pokuszenie. I tu się nie myli. Co najwyżej – zachwyca, gdy to, co widzi, przerasta widzącego. Lecz nawet w chwilach nie aż tak intensywnej percepcji wizualnej treść widzenia działa katartycznie. Oczyszcza odbiór rzeczywistości, uczy prostoty, „uwalnia od sentymentów” (por. Niewysłana pocztówka ze Sztokholmu). Pomaga się ćwiczyć w pokorze, a na koniec – zamilknąć. Milczący poeta? Czy to nie paradoks? Spokojnie, spokojnie. Zwłaszcza poeci powinni widzieć, kiedy zamilknąć i jakim milczeć milczeniem. Gdy poecie objawia się sama forma istnienia, wydaje się zaskoczony jej zgeometryzowaniem (por. Krótka i mglista epifania foremności). Początkowo jakby jej nie dowierza. Potrzebuje chwili dystansu, aby pogodzić się z domysłem, że „Może nie dostaniemy innej formy/ poza zwykłą niepowtarzalnością”. Ale to może nie forma sama w sobie jest unikalna, lecz jej postrzeganie modyfikowane poprzez rozmaite stany umysłu zamkniętego wewnątrz czasu?
Obszarem odniesienia dla refleksji Papierskiego wydaje się być przede wszystkim
filozofia. Krótko idzie śladem Kartezjusza (Res
extensa), dłużej próbuje empirycznie sprawdzić idee Husserla. Czasami jego
monologi wahają się pomiędzy wyznaniem a mini-traktatem. Niemniej owocna
lektura jego wierszy nie wymaga erudycji, ale po prostu – otwartej wyobraźni. Z
debiutanta może wyrosnąć poeta nie lada, bo intelektualny. W zakresie takiej
właśnie liryki przeżywamy ostatnio spory deficyt.
Skrócona wersja tekstu przeznaczonego do publikacji w Dwumiesięczniku Literackim "Topos".
Skrócona wersja tekstu przeznaczonego do publikacji w Dwumiesięczniku Literackim "Topos".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz