Duchowość poezji Kolbusa liczy się z dramatyczną naturą istnienia. Zaważa trudność docierania do Boga – Innego, którego moc może się objawić zarówno temu, kogo porywa ogrom mistycznej wizji, jak i temu, kto tkwi właśnie w pułapce niemocy (Codzienność). Poezja Kolbusa opowiada o przeżywaniu Boga-Emmanuela, skupionym wokoło Eucharystii jako prawdy prawd (Serce dnia), ześrodkowującym całość doświadczenia bóstwa, co nawet dla najbardziej żarliwych wciąż pozostaje tajemnicą, splotem paradoksów.
Język najbardziej wizyjnych wierszy z jego emfazą i pogonią metafor może się wydawać nieco nadekspresyjny. (Przykład: „Miły jest mi ten podwójny pryzmat łona/ z których jeden bez skalania ani smugą czysty/ czyni wszystko, by osłodzić cierpkość Oddzielenia./ Drugi ma nabrzmiałość wzdętej wilgocią gruszy, / i tak bardzo kocham jego obolałe wnętrze/ które niemal po szyję się zanurza; biedne.” – z wiersza: Nienarodzone). Załóżmy jednak, że jak każdy mistyk, podmiot Kolbusowej poezji stara się wypowiedzieć to, co możliwości języka przekracza (por. Fragment, czego się nie da powiedzieć.
Cenię wszystkie jego starania płynące z
autentycznej gorliwości ducha. Doceniam odwagę debiutowania poezją metafizyczną.
Aczkolwiek za znacznie ciekawsze uważałbym teksty silniej oparte o doświadczenie
rzeczywistości zamieszkałej zarówno poza klasztorną klauzurą (Miejska powiastka) jak i wewnątrz niej (Czas sadzenia). Cechuje je większa
przejrzystość w
literackiej komunikacji uważana za jedną z ważniejszych cnót. Dostaje
tym wierszom pokory. Prostota dykcji pomogłaby je znacznie udoskonalić.
Skrócona wersja omówienia przeznaczonego dla Dwumiesięcznika Literackiego "Topos"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz