sobota, 18 stycznia 2014

Piotr Stankiewicz, Elementarz, MaMiKo, Nowa Ruda 2013.

Poezja Piotra Stankiewicza potrafi zauważać rzeczy przeoczone. O przeoczenie, wiadomo, najłatwiej w tłumie. Chociażby na Times Square, gdzie uwadze ujść może nawet oś kosmosu, pępek ziemi. W tych uważnych, wrażliwych wierszach  manifestuje się spór pomiędzy realizmem a złudnością postrzegania. Ich podmiot,  świadom że nie może ostatecznie rozstrzygnąć tej kontrowersji na korzyść żadnej ze stron, oddawszy sprawiedliwość zarówno zwolennikom twardych faktów i obiektywnych reguł (por. wiersz Stało się) jak amatorom nietrzeźwych szaleństw („należy mieszać napoje nałogi i następstwa rzeczy/ należy przepijać jedne drugimi” – z wiersza Kawa, Red Bull i inne napoje), zaproponował kompromis: „póki my żyjemy// wino mieszajmy w proporcjach jak należy/ jedna część wina/ dwie części wiosny” (Z myślą o Kazimierzu Wierzyńskim). Równie ciekawy jak konkluzja rozważań, jest sposób dochodzenia do niej przedstawiony w sąsiadujących ze sobą wierszach Teoria poznania. Półżartem. i Teoria poznania. Półserio, będących skróconymi traktatami epistemologicznymi. W drugim z nich przejawia się potrzeba jednoznaczności poznania. Chęć spisania kompletnej listy bezpiecznych, niezaprzeczalnych definicji; stworzenia atlasu świata „bez tajemnic wyrwanych stron/ białych plam czarnych dziur […] żeby prowadził i objaśniał/ wskazywał drogę/ przez naszą powszednią plątaninę/ ciemną a wspaniałą//  w której nie wiemy/ do jakich krajów tęsknimy/ o czym śnimy/i huk czyich bębnów// narasta”. Co do prawdopodobieństwa zaistnienia takiego atlasu, nie żywi poeta poważniejszych nadziei. W pojedynkę wodzi się i wadzi z rozmaitymi, zawsze natrętnymi i złośliwymi odmianami banału, raz po raz stającymi mu na drodze. Z banałem domowym i banałem weekendowym, po którym „wracamy/ pod pręgierze wyrzutów/ w wytarte objęcia/ kolein” (City break); z banałem poniedziałkowym (Chłodna 25),  banałem podhalańskim (W górach). Pewnie dlatego z rzadka zaprzątają poetę problemy poważniejsze, takie jak na przykład zanik wyobraźni religijnej (Widzenie z malowidłem) lub przedawnianie się mitologii (Zero night stand). Rozczarowany do polityki (Republika) wybiera dumną postawę outsidera. Na razie cyfrowego. Odciął się od komunikatorów i wirtualnych społeczności, tłumacząc: „stronię od was/ by wyjść między wami/ na kogoś// wracam między was/ żeby pokazać/ że mogę nie wrócić” (*** „kiedyś/ musiałbym być eremitą”). Tę deklarację suwerenności proponowałbym traktować serio. Ociepla ją jednak umiejętność wydobywania humoru z nagłych sytuacji (zob. Haiku na opak) albo dostrzega bliskość socjalnych więzi w okolicznościach cokolwiek mroźnych (Arktyczne powietrze znad Skandynawii). Stankiewicz całkiem zgrabnie obrabia surowe tworzywo wrażeń. Umie sobie poradzić ze wspomnieniami końca dzieciństwa (Syzyfowa praca) lub z nostalgią wyobrażeń o roku „pańszczyźnianym gomułkowskim” i przebojach „Filipinek” (Batumi, ech, Batumi…). Poetyckie rzemiosło opanował na poziomie – nomen omen – elementarnym.  Dopracowania wymagałyby pointy, tutaj często rozpraszające energię tekstu miast w finale tekstu zatrzymywać ją i koncentrować . Przydałoby się poecie sięgnąć czasem do słownika. Przykładowo – po to, by się przekonać, że rzeczownik „katakumby” ma jedynie liczbę mnogą. W sprawach gramatyki nie radziłbym zdawać się na inspirację muz.                   

Warsztatowa wersja omówienia przeznaczonego dla Dwumiesięcznika Literackiego "Topos"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz