sobota, 4 stycznia 2014

Łucja Dudzińska: z mandragory, Stowarzyszenie Literackie im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, Łódź 2013.

Przez wiersze Łucji Dudzińskiej wartko płyną mocne strumienie obrazów. Tylko się w nich zanurzyć i płynąć, płynąć wraz z nimi, gdzieniegdzie docierając do gruntu, do dna, a może do sedna, ruchliwej materii, która dopiero teraz natrafia na swoją formę, lub ostatecznie degraduje się, gdy „Przeszczepy szczęścia, które się nie przyjęły,/ odpadają od kości, razem z żywą tkanką” (Dno). Płyniemy w ciemno, płyniemy w ciemne. Po chwili snu przytomniejemy i widzimy, że w tej pozornej entropii pracuje jakaś energia zmierzająca do porządkowania skojarzeń i spostrzeżeń. Energia? A może magia, nad którą  absolutną władzę sprawuje podmiot-szamanka, podległa, jak się można domyślać, jedynie miłości (zob. Czary. Niech się toczy). Zastanawia już sama kreacja podmiotu. Liryczne „ja” pewnie nawiguje pomiędzy światami żywych i umarłych, łączy wielkomiejskie asocjacje z egzystencjalnymi dywagacjami; a temu, co „Błądzi po cudzej stronie jak modlitwa/ niewysłuchana do końca.” (Przepływy. Idealizm) służy za medium. Godzi się z dziecięcymi zapamiętaniami, nawet tymi przykrymi (Skórka. Gdy jego nie ma). Funkcjonuje w symbiozie ze złudą albo sennym zwidzeniem (Przeżycie). Nie lęka się wyobraźniowych dysonansów (Bogactwo duszy. Schizofrenia). W intymnym muzeum gromadzi dawne sekrety (zob. Kolekcja. Znaki). Tajemnice są jej domownikami na takich samych prawach jak powszednie nawyki i rutyna codzienności, która czasem niespodzianie przechodzi w obrzęd braterstwa krwi (Świadomość). Osiągnąwszy zaś  stan szamańskiego transu zyskuje kontakt z przyszłymi wcieleniami (Reinkarnacja). Dziw bierze, że przy całym zagęszczeniu symboli i struktur, przy nader zmiennym przebiegu dyskursu oraz ustawicznych przesunięciach perspektyw i horyzontów, poetka zachowuje szerokie spojrzenie (por. Równo(od)ległość). O krok od chaosu, fragmentaryczne wizje, zwielokrotnione refleksy (Szósty zmysł) układa w odrębny mikrokosmos.    
Oryginalna – również stylistycznie i formalnie – poezja Dudzińskiej chciałaby niekiedy określić swój związek z literacką tradycją. Czyni to w sposób osobliwy: nadbudowuje wiersz nad cytatem (np. z C.K. Norwida), który w innym układzie graficznym byłby mottem. Pozwala, aby wiersz przejrzał się, może wybrzmiał, w przywołanym wyimku. 
Sprzeczność pomiędzy ekstazą a poczuciem niedosytu debiut Łucji Dudzińskiej rozwiązuje zawsze na naszą korzyść.  


Skrócona wersja omówienia przeznaczonego dla Dwumiesięcznika Literackiego "Topos"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz