nie potrafiły
już zmyć ze swych dłoni
zapachu ryby
piątek, 28 września 2012
wtorek, 25 września 2012
Zuzanna Ogorzewska, pomidor i inne techniki przetrwania, Staromiejski Dom Kultury, Warszawa 2012.
W centrum tomiku Ogorzewskiej staje pytanie: czym jest „ja”. Lub – skromniej – czym „ja” nie jest. Raz kwestia ta jawi się w całej okazałości, innym razem czujnie czai się w tle analizowanych przez poetkę sytuacji. Wykreowała ona postać, która swoją obcość przeżywa jak tajemniczą i niekoniecznie piękną chorobę, oporną wobec wszystkich zabiegów terapeutycznych. No, może z wyjątkiem pisania wiersza. Trudno żyć z tym schorzeniem, gdy brak gotowych wzorców względnie mało konfliktowego współżycia. Może zresztą lepiej tkwić w takim nieprzystosowaniu przeczącym byciu cosmo, darować sobie cały ten wellness, tak pożądany przez członków wielkomiejskiego plemienia skazanego na nieustanną komunikację (por. centralna), na realne tudzież wirtualne przypisanie do określonej społeczności. (zob. windows wista wio). Woli samotność. Niechby nawet trochę autystyczną, acz w pełni samodzielną. Tworzy dzięki temu strefy wolne od zbędnych przedmiotów, toksycznych zależności, głupawego naśladownictwa, powierzchownych, niedorzecznych komunikatów. Ten rodzaj swobody to dobro rzadkie: pozwala się otrząsnąć z tej nieprawdopodobnej/ powodzi bucików sushi specjalnych pałeczek do miodu/ fatałaszków cafe frappe bielutkich słuchawek i wybrać minimum życia maksimum śmierci (***, przez chwilę myślałam że chodzi o pieniądze…). Pozostawić za sobą prawie wszystko, odjechać w siną dal. Wrócić do siebie. Siebie odzyskać. Radykalna, maksymalistyczna propozycja, stawiana konsekwentnie, uparcie. Jakby poetka, na różnorakie pytania odpowiadała w jeden tylko sposób, grając ze światem i z męskim adresatem „w pomidora” (la tomatina). Świat nie jest tutaj ani wolą, ani wyobrażeniem. Raczej obrzydliwym schematem narzucającym przewidywalne zachowania (strach na sępy). A ona łatwo uprościć się na da, broni się rękami, nogami, ukąszeniami metafor, kuksańcami złośliwości (lśnienia). Uwzięła się, zawzięła. Nie popuści. Chce pozostać kanciasta w rzeczywistości wygładzonej, nieprzyjemnie śliskiej.
Tomik umiarkowanej objętości, ale do końca pełen napięć wywoływanych przez pracujące w nim energie.
Fragment obszerniejszego tekstu przeznaczonego dla Dwumiesięcznika Literackiego Topos
Tomik umiarkowanej objętości, ale do końca pełen napięć wywoływanych przez pracujące w nim energie.
Fragment obszerniejszego tekstu przeznaczonego dla Dwumiesięcznika Literackiego Topos
piątek, 21 września 2012
Kaszubskie wspomnienie dożynkowe na koniec lata
Kamienica Królewska, dożynki gminy Sierakowice, 26.08.2012. |
Nieważne, że na Kaszubach pod koniec sierpnia czasem pada, a czasem chłodno. Dożynki godzi się obchodzić wpierw pobożnie, rozpoczynając je dziękczynną mszą. A potem - tłumnie i hucznie: muzyka na każdy gust, drożdżowy placek, (czyli kuch), dalsza część jadłospisu dożynkowej biesiady podobnie prosta i raczej bezpretensjonalna. Przyznam się, że lubię świętować "po miejscowemu". Bo ani ja już młody, wykształcony umiarkowanie, a i Sopotu nie nazwałbym wielkim miastem. Więc próżen wszelkich kompleksów, bawię się zwykle na całego.
Kapela rodzinna "Bas" |
wtorek, 18 września 2012
Jak poszedłem na akcję
W ciągu ostatnich lat chodziłem na spotkania autorskie, promocje książek, nawet na manifestację czytelników okupujących sopockie molo. Ale żeby na akcję? Nie, od dawna nie. W ostatnią sobotę dałem się jednak skusić facebookowym zaproszeniom. Przyłączyłem się do grupki poetów, którzy zapełniali swoimi strofami długą na kilkanaście metrów papierową wstęgę. Akcja Literacka Oliwa wypłynęła na wierzch strumykiem może niezbyt szerokim, ale wyrazistym i sympatycznym. No i dała pretekst do spotkania po wakacjach, tego roku - jak sądzę po wielu rozmowach - wyjątkowo owocnych. Atmosfera zaś niedalekiego festynu "Viva Oliva!" sprzyjała tak starannemu kaligrafowaniu powstałych wcześniej wierszy, jak spontanicznemu powstawaniu nowych tekstów. Takich jak poniższy, wykonany przez autorkę, Sylwię Kubryńską.
piątek, 14 września 2012
Piotr Michałowski: Cisza na planie, Wydawnictwo Forma, Szczecin, Bezrzecze 2011.
Z kart tego zbioru mówi, a czasami do nas
szepce, oszczędny użytkownik świata. Osobowość
z usposobienia kameralna, niemalże outsider, skupiony, jakby się zrazu
wdawało, głównie na obserwacji stanów wewnętrznych. Jednak niezwykle trafnie
diagnozuje zbiorowe zachowania Polaków owej tragicznej wiosny 2010: jeszcze
trochę potrwa/ biało-czerwony remont sumień/ po czym nadejdzie/ niezauważalna
dostawa barw dopełniających/ szaleństwa (wiersz post-okolicznościowy).
Wiersze, które stwierdzenie to poprzedzają, czasem bardzo introwertyczne,
sugerują, że pełny wgląd w rzeczywistość
da się osiągną patrząc z wewnątrz świadomości. Biegły w rozróżnianiu prawdy i
złudy (zob. wiersze: być (instrukcja); nieme kino), staje teraz
wobec pustki (por. zamglenie). I z pustki wychodzi, lakonicznie
nazywając spostrzeżenia. Czynność porządkowania błądzących obrazów,
zatrzymywania ich biegu (wiersz: spiętrzenie), następnie zaś - formułowanie tekstu,
literackie, modelowanie nadaje im
konieczną dla właściwej
(auto-)komunikacji wagę oraz gęstość. W pewnym momencie umożliwia nawet
filozoficzne igraszki na śmierć i życie, na pamięć i zapomnienie, na lęk i
radość. Wierzę lirycznemu bohaterowi, gdy ten wyznaje: dojrzałem do świata (dopiero
teraz). W końcówce tego samego wiersza dopowiada: świat dojrzał do mnie.
Trudna to nauka, długa, wymagająca zgody
na porządek rzeczy, który nie będzie rezygnacją lecz podmiotową akceptacją
konieczności zanikania wszelkich danych nam cudów i niknięcia, ontologicznego
ściszania nas samych, redukowania się do czystej uwagi (zob. Modrzew V.).
Wiersze Michałowskiego cechuje awangardowa powściągliwość uczuć i
nadzwyczaj starannie umocowanie w strukturze tekstu plastycznych metafor (Szczecin
po). Równie przemyślnie operuje poeta aluzjami literackimi (Norwid,
Mickiewicz, Baczyński). Niemniej trudno
przyznać rację wszystkim gotowym brać je za zimno wykoncypowane przez wytrawnego polonistę liryczne
komunikaty (por. na razie bez tytułu). Z całą pewnością odbijają w sobie
żywe poruszenia egzystencji. Wystarczy tylko nachylić wyobraźni lustro pod
właściwym kątem. Spojrzeć trochę głębiej.
Pełna wersja omówienia ukaże się drukiem na łamach Dwumiesięcznika Literackiego "Topos".
wtorek, 11 września 2012
Sztuka wraca do Sulmina!
Po pożarze w roku 2005 losy poewangelickiego kościoła, gdzie od połowy lat osiemdziesiątych działała renomowana Galeria Sulmin wydawały się do przewidzenia: ciche opuszczenie, dzika rozbiórka. Tym razem jednak przybrały szczęśliwszy obrót. Pogorzelisko otoczyli swą troską i prawdziwą miłością nowi właściciele: Alicja i Mariusz Zawieruchowie. Ich trud, ich praca, przywróciły to miejsce życiu i sztuce. Dowiodło tego otwarcie galerii w pierwszy dzień września. Zaprojektowano ją tak, by pomieściła aż trzy niezależne ekspozycje. Zaś akustyka głównej sali zaprasza do koncertowania. Wszystko więc wskazuje, że w najbliższej przyszłości wiele się tutaj pięknego pomiędzy artystami, a ich publicznością wydarzy.
Górna sala wystawowa - ekspozycja fotografii Edwarda Grzegorza Funkego "Portret ze świata" |
sobota, 8 września 2012
Franciszek Kamecki, Usiądź obok. Wybrane prozy poetyckie, MaMiKo, Nowa Ruda, 2012.
Prozy poetyckie Kameckiego,
podobnie jak jego wiersze, zrodziły się z potrzeby wyjścia poza samotność,
nieodłączną od kapłańskiego powołania, w
biegu lat coraz mocniej przyjmowaną jako styl życia. Jeśli wczytamy się jednak
w teksty wczesne, poczujemy ciężar kapłańskiej samotności. Jej niewygody,
smutki. Może nawet zobaczymy tam początki skomplikowanego procesu dojrzewania
do samotnej mądrości, coraz mocniej
połączonej z odważnym otwieraniem się na innych, na ich biedy. Na świat
cały, bardziej zdaniem poety-kapłana
pogmatwany i pogubiony niźli bezpowrotnie upadły, wiecznie pozostający w mocy
złego. Wprawdzie zagrożony złem, jednak wciąż
pozostający w perspektywie nadziei. Ujrzymy rzeczywistość
jako przestrzeń, gdzie bycie wolnym nabiera cech ryzykownego przedsięwzięcia,
którego cel spełnia się w zadość-czynieniu własnemu człowieczeństwu.
Filozofia tych próz
często posługuje się parabolą dla zilustrowania egzystencjalnej sytuacji
człowieka. Równie chętnie posłuży się poeta formą apokryfu, zwykle
nawiązującego do zdarzeń Nowego
Testamentu. Należy do nich między innymi tekst Według świętego Mateusza,
traktujący o przemianie Żyda-kolaboranta,
poborcy podatków dla rzymskiego cesarza, w pisarza-świadka prawdy o
zmartwychwstaniu. Apokryficzny charakter ma również proza Mesyasz. Autor
rozważa tam boską człowieczość Chrystusa, którego pojawienie się pomiędzy
ludźmi odnawia sprawiedliwy, niewzruszony, więc iście mesjański, ład.
(pwL, z posłowia)
piątek, 7 września 2012
Paweł Miakota: pamiętanie, zapominanie, Oficyna Retman, Dąbrówno 2012.
Gęsta
od dusz i duchów, zdyscyplinowana formalnie poezja debiutanta potrafi
podejmować kwestie naprawdę ważne. Czyni to ze sporą mocą. Choć zrazu może się
wydawać, że nad estetyką wyrazu góruje cel metafizyczny: rekonstrukcja tej
części poszczególnych życiorysów (w tym także biografii autora), które –
jeszcze, już lub nigdy – nie zdążyły zostać opowiedziane w żadnym ze znanych
języków, a zagubiły się na ścieżkach dziejów lub zatraciły się w otchłaniach
katastrof (zob. wiersz: Borussia).
Zwrócona ku przeszłości chciałaby przedłużyć żywot pradziadka Kazimierza z otwartymi oczyma z lekko odstającymi
uszami,/ otworem od kuli z tyłu głowy (por. j.w.) i tej trochę groźnej pani
Z szyją okręconą lisem (Zdjęcie drugie). I swoje, dawno
pożegnane dzieciństwo chciałaby umieścić w logicznym porządku życiorysu. Na
przypadkowość własnego istnienia stanowczo się nie godzi. Łatwiej oswoiłaby
naturalny kataklizm umierania niż bezład doczesności; wyznaje przecież poeta: jestem przedłużeniem myśli, która mnie
powołała do życia,/ miejscem przed kropką, która mnie zakończy (pamiętanie, zapominanie). Odtwarzanie staje się dla poety
tworzeniem na nowo, dopisywaniem przedakcji i epilogów opartych już to o
rodowód mityczny (Na początku), wywód
genealogiczny, a nawet o genezę biologiczno-ewolucyjną. Bo Miakota chętnie przyznaje się do pokrewieństwa
z wczesnymi praformami życia: pancerz
skorupiaka jest więc moim pancerzem,/ a ślady paproci i amonitów są tak samo
realne / l jak paragony i rachunki./ rzeka nad którą łowiłem owady płynie do
dziś jak i słowa/ które mówiły:/ łubin (
wiersz: Nie wiem gdzie i nie wiem czy).
Wpisuje się w bardzo rozległy kontekst, gdzie szczegół łatwo byłoby stracić z
oczu, gdyby autor nie zdołał ich pomieścić w granicach formy pośredniej
pomiędzy poezją a liryczną prozą; gdyby nie spoił ich elementami legendowej
narracji lub eseistycznego dyskursu.
Paweł Miakota jest poetą bystro wpatrzonym w perspektywy rozciągające się od progu wieku męskiego, trzeźwo rozpoznającym konieczności wynikłe z faktu, że byt nasz przekracza czas (cykl Krzesła, cz. VIII).
Paweł Miakota jest poetą bystro wpatrzonym w perspektywy rozciągające się od progu wieku męskiego, trzeźwo rozpoznającym konieczności wynikłe z faktu, że byt nasz przekracza czas (cykl Krzesła, cz. VIII).
wtorek, 4 września 2012
Znowu życie na wyspach. Introdukcja.
1. Nie, mam zamiaru utyskiwać na aktualny stan szeroko pojętej kultury. Inni robią to za mnie bardziej profesjonalnie tudzież wnikliwie. Nie będę ich w tym wyręczał, poprawiał ich, ni z nimi konkurował. Równie mało mam ochoty na atakowanie, wyszydzanie, pisanie pamfletów. Ale sądzę, że tego co nas otacza, pominąć milczeniem niepodobna. Bo kultura zawłaszczona przez bałwochwalców sukcesu oraz czcicieli medialności, miast łączyć odbiorców, wyobcowuje ich z egzystencjalnej prawdy.
2. Znowu zostaliśmy skazani na wyspiarskość niczym członkowie dalekich plemion kultywujących hermetyczne dla wielu rytuały przytomnego myślenia za pośrednictwem języków odrębnych, ale na ogół dobrze przylegających do ich duchowej sytuacji. Komunikujemy ją wysyłając dźwięki, obrazy i teksty niby listy w butelkach. W swoim blogu chciałbym otwierać je, czytać, ujawniać i komentować, wskazując, że na sąsiedniej wyspie, na tylu sąsiednich wyspach, żyją godni poznania mieszkańcy.
3. Obmyśliłem swój nowy blog na kształt literacko-kulturalnego raptularza. Sporo miejsca zamierzam tu poświęcić omówieniom zbiorów poetyckich, subiektywnym relacjom z wydarzeń artystycznych oraz, prawem gatunku, przygodnym refleksjom. Od czasu do czasu chciałbym oprowadzać PT Czytelników po zakątkach szeroko pojętego Pomorza. Wszystkich: i tych, którym ze mną po drodze, i tych, którzy chadzają zwykle odmiennymi szlakami, zapraszam do lektury, słuchania, oglądania i żywego komentowania.
Subskrybuj:
Posty (Atom)
-
Osiemnastowieczna, stojąca w miejscu wcześniejszego dworu, siedziba niegrodowych starostów mirachowskich, miała szczęście do gospodarzy,...
-
Dopiero późnym wieczorem przeczytałem porannego esemesa od AF. Zmarł Andrzej K. Waśkiewicz. Znałem go dobre dwie dekady i coraz bardziej s...