wtorek, 16 października 2012

Marta Jurkowska: Poza ramy, Grafpress, Olkusz 2011.



Debiut świadczący o znakomitym wyczuciu istoty poezji, która z zasady jest wychodzeniem poza ramy użytkowo potraktowanego języka, poza ramy potocznie postrzeganego świata, gdzie coś się dzieje, a potem znika bez śladu, wraz ze swoim zgiełkiem i zgrzytem. Ciekawe, co autorka powiedziałaby na tak przewrotne dictum recenzenta? Czy zaprotestowałaby przeciwko takiemu czytaniu, zwracając przede wszystkim uwagę na wiersze inspirowane malarstwem Moneta? (Rzeczywiście – wielkiej urody.) Lecz dla mnie stanowią one punkt dojścia, uwieńczenie całości książki. Poetka roztropnie umieściła je pod koniec zbioru, prezentując zrazu kunszt krystalizowania znaczeń w chwilach gdy powstają. Jej liryczne inspiracje leżą na ulicy Codziennej, w środku życia (por. wiersz Krok od siebie). Niesie je ze sobą rzeka lub burzowe załamanie aury (Korrida). Trzeba je tylko przetworzyć. Używając odpowiednich technologii doprowadzić do zwięzłości, do przejrzystości;  skomponować w figury ambiwalentne – tyleż zagadkowe, co czytelne na ich najmniej oczywistych poziomach (zob. Promenada). W razie potrzeby należy antropomorfizować przedstawianą przestrzeń (przykładowo: Ulica ma uszy stopy usta, /   ulica mówi stój, bo zginiesz – / giniesz i stoisz / pośrodku tłumu.// Ulica zna ciemne sylwetki, / tajne przejścia, bramy wąskie/ jak gardła butelek./ Zapałki wysuwają z nich/ syczące języki –/ skaczą do ust – z wiersza Przewodnik). Metafory Jurkowskiej trafiają bardzo często w samo sedno wyobraźni. Pomocna tutaj okazała się również umiejętność sięgania do źródłowych narracji naszej kultury, zwłaszcza do dziejów upadku biblijnych Prarodziców, który to wątek przewija się trzykrotnie, ujmowany coraz ciekawiej.
W końcowym cyklu ekfraz – komentarzy do płócien Moneta, liryczne „ja” przyjmuje postawę hermeneuty, pomnażającego wymowę obrazu. Spaceruje więc od nenufarów do japońskiego mostka; wraz z rybaczkami wychodzi na klify Pourville; zanurza się w wielki błękit koło Antibes. Poniekąd działa wbrew artystycznym założeniom impresjonistów stawiających na czystą, pozbawioną anegdoty wizualność. Usprawiedliwia ją jednak wdzięk interpretacji, gotowość obdarzania bohaterów kolejnych obrazów żywymi emocjami (por. Czekając na statek).
Debiut późny, ale – powiedzmy wprost – bardzo, bardzo piękny.          

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz