Na wernisaż wystawy malarstwa Macieja Mazurka "Światła nad rzeka" szedłem ciekaw, na ile koresponduje ona z wydanym przed dwoma laty zbiorem poetyckim o identycznym tytule. Rychło jednak poniechałem tych roztrząsań. Pożyteczniejsze, daleko pożyteczniejsze, stało się bowiem uważne i ciche wejście wzrokiem w pejzaże lub martwe natury, całkowicie pozbawione anegdoty. Ukazujące niejako bezstronnie, samo lśnienie wody, pochylenie pnia sosny, pojedynczy kwiat w szklance, nawet stół w ascetycznie urządzonym pomieszczeniu, ustawiony jakby na zabrudzonych, zmętniałych ciemnościach, lecz nakryty obrusem białego światła. Mazurek proponuje nam malarstwo pokorne wobec rzeczywistości, skupiające uwagę patrzącego, porządkującego widzenie. Na malarstwo Mazurka, jak sam przyznaje, przemożny, mistrzowski wpływ miało, spotkanie z Jerzy Mierzejewskim, którego mądrość i pamięć nieustannie w wernisażowym wystąpieniu stale przywoływał. Swoim obrazom pozwał jednak mówić własnym językiem. Dlatego dobrze ogląda się je w ciszy. A jeśli się da - nawet lepiej samotnie. Tak zobaczymy więcej.
Macieja Mazurka Światła nad rzeką, Sopot, Dworek Sierakowskich, 30.09. - 20.10.2012.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz