W wierszach
traktujących o myśleniu zorientowanym na transcendencję obecność Mertona wygląda
na oczywistą. Jako mnich-trapista, pozostawał pod posłuszeństwem
dogmatu, traktując go wszakże nie jako ograniczenie, ale jako oparcie wiary,
pomocne w jej oczyszczaniu. Dokonana przez poetkę interpretacja postaci i
postawy Mertona na plan pierwszy wysuwa postulat ogołocenia, ascezy. Także w
mowie. Wolnej od zbędnych emocji, tanich metafor, zwłaszcza wtedy, gdy przekazuje
niepochwytne doświadczenie wewnętrzne (por. Bangkok
1968). Ale gotowej pewną część świata pozostawić w jego mroku, aby „czytelnik
sam wymyślił sposób, jak oświetlić to, co wiersz próbuje przed nim ukryć”
(proza: Pustelnia. Mech). Prawdy
chrześcijańskiej wiary chciałby Merton pojmować za pośrednictwem najbardziej
cielesnych, organicznych metafor (por. Merton wertuje atlas anatomiczny),
zachowujących w sobie witalną energię.
Cielesność stanowi również główny składnik teologii Artauda. Mamy tu jednak do czynienia z ciałem rozświetlonym „gęstym jak syrop/ bólem/ nie do opisania”. Gdyż ból dowodzi realnego istnienia świata i człowieka, co jako homo patiens, na ból skazany, cierpieniem przeklęty, okrutny głównie dla samego siebie (Artaud kopie dół), poszukuje ratunkowych znaków, szuka porządku, w którym mógłby się zakotwiczyć. Pragnie transcendencji. Jednak gdy ta wychodzi mu na spotkanie (Archanioł Artauda), całkowicie się z nią rozmija. Dlatego też możemy go uznać za uosobienie tragizmu współczesnej sztuki: zagubionej, nadświadomej swej formy, nieświadomej celu.
Wreszcie Linneusz – mediator pomiędzy metafizyką a naturą (Uprawy Linneusza). Sympatyczny, łagodny autorytet. Pocieszając czytelnika, powiada: „Rośliny garną się do nas,/ w nieokiełznaniu, w rozgorączkowaniu./ Pragną, tłoczą się, rozchylają, parują//Poproś o ogród, a zostanie ci darowany.// Zaciśnij nasionko w dłoni, zrób zaledwie tyle,/ a w sercu urośnie miłorząb.” (Linneusz wypisuje receptę).
Trzy postacie, trzy duchowości, trzy monologi, wchodzące czasem w trójgłos. A gdzie poetka? Na swoim miejscu. Bardzo na swoim miejscu! Od czasu do czasu daje o sobie znać wierszami pisanymi w pierwszej osobie. Układa Przeciwmgielne słowa przejrzyście, cierpliwie. Bo nawet „Niewidoczne postępy/ sprawiają,/ że gdy gasisz światło,/ twoje palce/ płoną/ jak kandelabr”.
Cielesność stanowi również główny składnik teologii Artauda. Mamy tu jednak do czynienia z ciałem rozświetlonym „gęstym jak syrop/ bólem/ nie do opisania”. Gdyż ból dowodzi realnego istnienia świata i człowieka, co jako homo patiens, na ból skazany, cierpieniem przeklęty, okrutny głównie dla samego siebie (Artaud kopie dół), poszukuje ratunkowych znaków, szuka porządku, w którym mógłby się zakotwiczyć. Pragnie transcendencji. Jednak gdy ta wychodzi mu na spotkanie (Archanioł Artauda), całkowicie się z nią rozmija. Dlatego też możemy go uznać za uosobienie tragizmu współczesnej sztuki: zagubionej, nadświadomej swej formy, nieświadomej celu.
Wreszcie Linneusz – mediator pomiędzy metafizyką a naturą (Uprawy Linneusza). Sympatyczny, łagodny autorytet. Pocieszając czytelnika, powiada: „Rośliny garną się do nas,/ w nieokiełznaniu, w rozgorączkowaniu./ Pragną, tłoczą się, rozchylają, parują//Poproś o ogród, a zostanie ci darowany.// Zaciśnij nasionko w dłoni, zrób zaledwie tyle,/ a w sercu urośnie miłorząb.” (Linneusz wypisuje receptę).
Trzy postacie, trzy duchowości, trzy monologi, wchodzące czasem w trójgłos. A gdzie poetka? Na swoim miejscu. Bardzo na swoim miejscu! Od czasu do czasu daje o sobie znać wierszami pisanymi w pierwszej osobie. Układa Przeciwmgielne słowa przejrzyście, cierpliwie. Bo nawet „Niewidoczne postępy/ sprawiają,/ że gdy gasisz światło,/ twoje palce/ płoną/ jak kandelabr”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz