Poezja służy Szwarcowi
do rozglądania się: w języku, w samym sobie. Jej podmiot patrzy na siebie oraz
tudzież na innych z rozmaitych perspektyw, nawet paralotniowej (Jasność) lub informatycznej (Utwórz pusty
dokument) albo po-miłosnej (Akt erekcyjny).
Eksploruje swoje lęki (Wiersz na święto
pleśni), albo celebruje melancholie (Dłużec).
Sądząc zbiorek po intencjach zauważalnych w jego tle, można by się spodziewać
poezji co najmniej poprawnej. Problem tkwi jednak w tym, że autor zbytnio
zaufał zdradliwemu żywiołowi języka, a ten poniósłszy go hen, daleko – zostawił
na mieliźnie. Uwiódł bezecnie, potem porzucił! Skutkiem owego uwiedzenia stała
się taka na przykład konstatacja: „Przypływy
i odpływy wykastrowanych/ psalmów stygną w dzwonach odlanych z germańskich
języków.” (Elegia); albo apel:
„Zrozum inflację jesiennych liści w niżu demo/ Oddaj swoje dochody na rzecz
odchodów” (Czyściec); względnie
przenikliwa diagnoza: „za skałą stoi plemnik oderwany od wiary” (Liryka antykoncepcyjna).
Dworuję sobie. Sytuacja jest jednak poważna: autor zbyt często zapomina, że sens żadnego wiersza nie powstaje samorzutnie. Jeśli ktoś, kto tekst generuje, nie pokwapi się z przekazaniem odbiorcy choćby drobnej hipotezy początkowej co do znaczenia wyprodukowanego przez siebie komunikatu, czytelnik prędko zniechęci się i znudzi. Duch swobody, duch kreatywnej improwizacji bywa bowiem niestałym sojusznikiem. Wierny tym, co pamiętają o dyscyplinie formy, o wymogu treści; natomiast odurzonych własnym gadulstwem bezlitośnie wystawia na pośmiewisko.
Wystarczy jednak poecie odrobinę ściszyć dyskurs, uspokoić wyobraźnię. Jego wiersz potrafi wtedy zabrzmieć czysto (zob. „***. NIEBO ciężkie…”). Wówczas wątłą nadzieję że mimo wszystko Szwarc wypracuje jakiś ład, przejrzystość. Kiedy? Chciałbym, aby jak najprędzej.
Dworuję sobie. Sytuacja jest jednak poważna: autor zbyt często zapomina, że sens żadnego wiersza nie powstaje samorzutnie. Jeśli ktoś, kto tekst generuje, nie pokwapi się z przekazaniem odbiorcy choćby drobnej hipotezy początkowej co do znaczenia wyprodukowanego przez siebie komunikatu, czytelnik prędko zniechęci się i znudzi. Duch swobody, duch kreatywnej improwizacji bywa bowiem niestałym sojusznikiem. Wierny tym, co pamiętają o dyscyplinie formy, o wymogu treści; natomiast odurzonych własnym gadulstwem bezlitośnie wystawia na pośmiewisko.
Wystarczy jednak poecie odrobinę ściszyć dyskurs, uspokoić wyobraźnię. Jego wiersz potrafi wtedy zabrzmieć czysto (zob. „***. NIEBO ciężkie…”). Wówczas wątłą nadzieję że mimo wszystko Szwarc wypracuje jakiś ład, przejrzystość. Kiedy? Chciałbym, aby jak najprędzej.
Fragment większej całości przeznaczonej do druku w Dwumiesięczniku Literackim "Topos"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz