wtorek, 19 marca 2013

Notacje. Zima, która nie che się skończyć.


Naszych twarzy dotknął palec starości. Chciał nam wskazać drogę, którą będzie trzeba kiedyś pójść.


W Domu Uphagena.  Zwiedzanie ekspozycji planów i realizacji architektonicznych Wolnego Miasta Gdańska wystawionych. Powersalski Gdańsk, dzisiaj robiący wrażenie państewka-efemerydy miał poważne plany rozbudowy przeważnie w modernistycznym stylu, jak gdyby swoją przyszłość liczył co najmniej w dziesięcioleciach, o ile nie w całych stuleciach. Więc chciał się wznosić w górę przeszklonymi, modernistycznymi wieżowcami śródmieścia. Wszystkie pozostały marzeniem swoich projektantów.  

Gerard Depardieu przyjął rosyjskie obywatelstwo. W stu procentach uczynił zadość dawnemu  określeniu aktora: komediant.

Narratorzy „Filipa” i „Dziennika 1954” Leopolda Tyrmanda. Łączy ich marginalność egzystencji a jednocześnie - poczucie indywidualnej wyjątkowości. Oraz spojrzenie na świat z ukosa, pod ironicznym kątem. "Filip" sprawia ponadto wrażenie powieści redagowanej w toku pisania. W tekstowej materii nie potrafię się doszukać jakiegokolwiek dopisywania, wahań, wyborów pomiędzy rozmaitymi rozwiązaniami stylistycznymi.

Mróz chwycił i się uparł. Przypomina teraz polityka, zabiegającego o wybór na kolejną kadencję.

Kieszonkowy zegarek na półce w mojej pracowni. Prezent od śp.  R., człowieka tak dobrego, że nie miało się do niego pretensji, iż ze swoimi ewidentnymi niedostatkami daleki był od świętości czy moralnej doskonałości.


Przepysznie złośliwie, finezyjne określenie znalezione u Stanisława Brzozowskiego: Obierzynki sentymentalne.

Była piękna jak miłosny wieczór z muzyką starych płyt w tle.

Ostatni wieczór lutego. Nad Zatoką rozpętał się późnozimowy sztorm. W godzinie, kiedy papież Benedykt składał urząd, lepiej było słychać wichurę niż dzwony z niedalekiego kościoła na Morskiej Górze. Mimo wszystko zawołałem T. do okna i razem przysłuchiwaliśmy się tej historycznej chwili. 

Powrót z N. pod łagodnym słońcem i chmurami lekko wiszącymi na niebie równymi rzędami. Przedwieczerz zrobił się popielatoróżowy. Ramiona obracających się wiatraków na polach opodal Pelplina, błyskając, opóźniały zmierzch.

Na koniec któregoś  dnia wypisek z „Dziennika” Jana Lechonia: Nie dając - ubożymy się bardziej niż przez rozrzutność





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz