piątek, 24 maja 2013

Janusz Radwański: Księga wyjścia awaryjnego, Stowarzyszenie Żywych Poetów, Brzeg 2012.



Przyjemna odmiana po neurotycznych wynurzeniach swawolnych Dyziów płci obojga. Wiersze dorosłe aż miło. Niosą ze sobą pozytywne przesłanie o akceptacji przez mówiącą w nich postać życiowego posłannictwa, o odważnym podejmowaniu ojcowskich obowiązków stojących bodaj najwyżej z porządku wartości wyznawanych przez lirycznego bohatera. Jego zdaniem – zdanie ma już całkiem wyrobione -  nic bardziej szlachetnego niż dojrzeć we własnym dziecku człowieka, otoczyć go miłością, wierszem-zaklęciem rozciągnąć wokoło niego bezpieczną strefę, gdzie „Od teraz noc jest już święta” (wiersz: Kołysanka). Albo zarządzić rodzinną ucieczkę ze strefy powszedniego banału, kierując się na Komańczę, nad bieszczadzkie rzeki; odpowiedzialnie, odważnie wyznaczając właściwe, acz mało uczęszczane przez innych ścieżki (por. wiersz tytułowy). Uosabia ideał męża i ojca-lidera, doskonale świadomego, że jego udziałem stała się „Tresura dzikich/ zdarzeń, żonglerka nożem, na jego ostrzu wszystkie/ nasze dzienne sprawy” (Polnische Wirtschaft). Odporny na pokusy wejścia w rolę mesjasza kinderpunków (Ostatnia wieczerza) woli zawierzyć atawizmom wspólnym dla wszystkich  rdzennych mieszkańców rzeczypospolitej ssaczej; instynktom pozornie bezsilnym, lecz ustawiającym po stronie żywego istnienia, jako bezdyskusyjnego dobra (Usposobienie obronne). Momenty grozy równoważy chwilami metafizycznego spokoju. Dba o celowość swoich trudów. Natomiast z kręgu swoich zainteresowań releguje rzeczywistość polityczną. Uważa ją za domenę narracji znieprawionych, zdegenerowanych (zob. Elegia na przegraną Julii Tymoszenko i ostateczny koniec rewolucji).                                                                   
Poetycka strategia Radwańskiego polega na zręcznym wyławianiu z potoku potoczności najrozmaitszych spostrzeżeń, poddawanych potem osądowi sprawdzającemu, czy to, co się dzieje, dzieje się naprawdę. Wówczas przelotne wrażenia za kierownicy (bohater tej poezji bywa wyjątkowo mobliny, często zresztą – z przykrej konieczności), urywki „chodnikowych” przebojów, fragmenty ludowej przyśpiewki, reminiscencje parafialnego odpustu, historyjkę „o facecie co strzelał energią w chmury, żeby odpędzić deszcz”, poukładać w zajmującą całość.   
Bo może właśnie tak się streszcza istota dobrej poezji: jeśli poeta porzuci użalanie się nad sobą, z miłością mówi o innych, wówczas śmiało może sobie stworzyć parabibljny apokryf (Mt 2, 13-14 – wiersz znakomity!), zanucić fragment discopolowego przeboju lub przedrzeźniać samego Zbigniewa Herberta („iść dokąd poszli tamci. do pracy na/ etacie/ do banku i do urzędu” – z Elegii urodzinowej). Recytować do rymu. Wytańcowywać mocno akcentowane rytmy (Riddim). Zawsze będzie miał coś ciekawego do powiedzenia.                                                                     
I zadebiutuje bezawaryjnie. 

Fragment większej całości przygotowywanej do druku w Dwumiesięczniku Literackim "Topos"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz