sobota, 22 marca 2014

Ewa Świąc: Lekcja oddychania, Stowarzyszenie Literackie im. K.K. Baczyńskiego, Łódź 2013.

Liryczna bohaterka wierszy Ewy Świąc ma w sobie coś z andersenowskiej Małej Syrenki. Tylko że jej historia kończy się trochę mniej tragicznie: po rozmaitych perypetiach wraca do macierzystego, podwodnego świata. Imaginacja poetki wyraźnie nawiązuje do struktur archetypowych. Na plan pierwszy wysuwa tutaj archetyp wody – matki, przestrzeni, gdzie bezpiecznie, niby kijanki, rozwijają się kobiece praformy. Tylko kobiece. Bo mężczyźni są istotami typowo lądowymi. Żeńskość postrzega tutaj poetka w kategoriach radykalnej inności,  przynależności do osobnego, również wizualnie, gatunku. Nie kwietnego, ani tym bardziej anielskiego. W wierszu krew ryby czytamy: „pod falą kobietom wyrastają płetwy, szczecina zamienia się w łuskę./ woda gładzi ich skórę, woda jest śliska, wypełnia uszy/ i usta nadziewają się na spróchniałe gałęzie, a potem plują.”  na kolejnej zaś stronicy: „pod wodą kobiety szukają miejsca – musi być ciemne, wyłożone suknem i mchem./ zwinięte skorupy w ich wnętrzach otwierają się – ten ruch podskórny, widzisz, to one.” (pod wodą, 18). Oddala nas ta poezja od zwykłych obrazów syreniego bytowania. Mało który żeglarz uległby jej wdziękom tych istot. Podległe prawom jakiejś fantastycznej biologii, od najmłodszej młodości zostały wprzężone w proces ustawicznych przemian. Udzielono im twardych nauk funkcjonowania poza przyrodzonym środowiskiem. Nauczono je życia amfibialnego. Przyswoiły sobie  umiejętność przetrwania w środowisku przeciwnym ich konstytucji i usposobieniu. Cykl kilkunastu wierszy z małą w roli głównej układa się w narrację o dorastaniu do obcych warunków, o niemożliwej w ostatecznym rachunku aklimatyzacji. Wypada w tym miejscu wyjaśnić,  że wychowanie adaptacyjne małej lub – później – coraz starszej a. (anima? alter ego?), podejmuje podmiotka nader wytrwale. Nie zraża się początkowym brakiem postępów. Trafnie jednak przeczuwa, że wyjście małej na ląd może się okazać wygnaniem, losem cudzoziemki, zabłąkaniem wśród nieświadomych jej dramatu tubylców. Rezultat edukacji przystosowawczej przeszedł jednakże najśmielsze oczekiwania. Mała wyćwiczyła technikę mimikry, głęboko ukrywa swój charakter, aż do zaprzeczenia, wyrzeczenia się tożsamości: „ma nadzieję, że to pragnienie bycia z wodą jest na jakiś czas,/ a potem będzie jak dawniej: niebo, ziemia cztery ściany, dziewięćdziesiąt stopni// pomiędzy. okno, drzewo za oknem, parapet, stół/ łóżko./ mała wierzy, że ta błona między palcami jest do rozgryzienia i że te zęby wystarczą.” (moja mała uczy się pływać). Krótkie powroty pod wodę niewiele w tej kwestii zmieniają. Mała niegdyś a. znakuje swój teren, całuje mężczyznę, traci niewinność. Stwarza doskonałe pozory zadomowienia Oswaja różnice światowidzenia, które ją różnią od partnera (hełm boga). Lecz owo zaprzeczenie pociąga za sobą toksyczne następstwa: intymny kontakt z a. sprowadza zagrożenie, jak zakaźną chorobę (por. pocałunki. hemoliza), zaraża rozpadem.  Teraz wyobraźnia poetki nie może się uwolnić od motywów rozkładu lub pośmiertnej samotności (zob. starzec we mnie zwija się. autoliza). Nie uspokoi jej ni wróżba, ni magiczny zabieg, ani żartobliwe wariacje na temat powiastki Kraszewskiego Dziad i baba. Byt w bezliku swych sensów okazuje się fenomenem nieskończenie rozgałęzionym (por. neurony są jak drzewa. iluminacja). Lęk, co często podskórnie tkwi w wielu monologach Ewy Świąc, ujawnia się czasem różnobarwnymi wykwitami, niby utajona, chroniczna  przypadłość (zob. plamy, plamki). Jedynym na nią sposobem byłaby może regresja do stadium początkowego, powrót do środowiska wyjściowego. Niezależnie nawet od tego, że macierzyste wody pod nieobecność bohaterki, przemieniają się w archetypowe wody  śmierci, w głębinowe zaświaty (krew ryby, kropla. a może koło).    Wszystkim zaniepokojonym związkami autorki za Śląską Strefą Gender, spieszę wyjaśnić, że w jej wierszach ideologii nie znajdziemy na lekarstwo. Prędzej – metaforyzacje, archetypowe interpretacje indywidualnego doświadczenia. Oraz przekonanie, że trudno być Małą Syrenką. A dużą tym bardziej.

Fragment większej całości przeznaczonej do publikacji w Dwumiesięczniku Literackim "Topos".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz