Tom równie świetlisty jak poprzedni (Światło w szklance wody, 2008). Tylko jeden wiersz w całym zbiorze jest
całkowicie wygaszony. Jego cień się on jako rewers światła. Trzeba go odważnie
przyjąć, zupełnie tak, jak mistycy przyjmowali doświadczenie ciemnej nocy
ducha, i rozerwać zasłonę mroku wytrwałą, milczącą modlitwą (Jeszcze
inaczej). Nawet światło percypowane wzrokiem, nie obdarzone jeszcze
znaczeniami symbolicznymi nosi w sobie zapowiedź transcendencji, lub
przynajmniej – obszaru pozostającego poza zasięgiem dociekań czysto rozumowych.
W strefie o-świetlonej zaczyna uwidaczniać się sacrum, rozprzestrzenia się w niej Nadprzyrodzone. Kto wkracza w
ową sferę, zyskuje możliwość porzucenia „życia, co już nie jest życiem” (Łódka (pierwszy dzień)): ciężkiego,
ciążącego swoją daremnością, dokuczliwego nagromadzonymi złudzeniami,
szaleństwami, zawiedzionymi nadziejami, fałszem, brudem. Czy to znaczy, że
podmiot poezji Dzienia odwraca się od świata, ucieka na pustynię, izoluje się w
niedostępnych oazach kontemplacji? Bynajmniej. Wydaje się doskonale świadom
faktu, że świat, jakkolwiek ułomny, przy tym nazbyt obszerny dla jednostkowej
wyobraźni, stanowi dlań przestrzeń samopoznania niezbędnego dla określenia
relacji, jaka go łączy z nazwanym (pierwszy tutaj raz po imieniu!) Bogiem (por.
13 listopada). I ten świat upadły,
epizodyczny, przypadkowy, wart jest czułego, uważnego opisu (zob. wiersz: Równowaga). Wypowiadający się na tych
stronicach „człowiek wewnętrzny”, patrzy szeroko otwartymi oczyma. Wątpi w
rozum. Ale tego zwątpienia nie należy uważać za wyraz poznawczej kapitulacji,
ani rezygnacji epistemologicznej, ani tym bardziej – metafizycznej. Manifestuje
się tu bowiem, jak w przypadku pragnienia każdej wiedzy, potrzeba jasności; prawdy
bliskiej greckiej alethei, nieskrytości prawdy, swobodnego bezpośredniego do niej dostępu. Ale prawda –
to przemożna siła: „Kiełkuje w źrenicy, rośnie w strachu, dojrzewa/ w
zmarszczkach pleśnią pamięci, co wie więcej/ niż wiedzieć należy, zawsze
wdzięczna za wierność […] Jest właścicielką marginesów, Strażniczką
niedomkniętych/drzwi, Akuszerką nieczystości ukrytych i min podrobionych.”
(„***, Jak gdyby miała być kimś innym,
jak choćby…”). Może się także objawić „jako wierna/ i zawsze samotna –
łaska” („***, Także ciebie dotknąć może,
i w tobie…”), która ustanawia właściwe miary istnienia.
Skrócona wersja omówienia przeznaczonego dla Dwumiesięcznika Literackiego "Topos".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz