sobota, 15 marca 2014

Mirosław Dzień: Linia, Biblioteka „Toposu”, Sopot 2013.

Tom równie świetlisty jak poprzedni (Światło w szklance wody, 2008). Tylko jeden wiersz w całym zbiorze jest całkowicie wygaszony. Jego cień się on jako rewers światła. Trzeba go odważnie przyjąć, zupełnie tak, jak mistycy przyjmowali doświadczenie ciemnej nocy ducha, i rozerwać zasłonę mroku wytrwałą, milczącą modlitwą  (Jeszcze inaczej). Nawet światło percypowane wzrokiem, nie obdarzone jeszcze znaczeniami symbolicznymi nosi w sobie zapowiedź transcendencji, lub przynajmniej – obszaru pozostającego poza zasięgiem dociekań czysto rozumowych. W strefie o-świetlonej zaczyna uwidaczniać się sacrum, rozprzestrzenia się w niej Nadprzyrodzone. Kto wkracza w ową sferę, zyskuje możliwość porzucenia „życia, co już nie jest życiem” (Łódka (pierwszy dzień)): ciężkiego, ciążącego swoją daremnością, dokuczliwego nagromadzonymi złudzeniami, szaleństwami, zawiedzionymi nadziejami, fałszem, brudem. Czy to znaczy, że podmiot poezji Dzienia odwraca się od świata, ucieka na pustynię, izoluje się w niedostępnych oazach kontemplacji? Bynajmniej. Wydaje się doskonale świadom faktu, że świat, jakkolwiek ułomny, przy tym nazbyt obszerny dla jednostkowej wyobraźni, stanowi dlań przestrzeń samopoznania niezbędnego dla określenia relacji, jaka go łączy z nazwanym (pierwszy tutaj raz po imieniu!) Bogiem (por. 13 listopada). I ten świat upadły, epizodyczny, przypadkowy, wart jest czułego, uważnego opisu (zob. wiersz: Równowaga). Wypowiadający się na tych stronicach „człowiek wewnętrzny”, patrzy szeroko otwartymi oczyma. Wątpi w rozum. Ale tego zwątpienia nie należy uważać za wyraz poznawczej kapitulacji, ani rezygnacji epistemologicznej, ani tym bardziej – metafizycznej. Manifestuje się tu bowiem, jak w przypadku pragnienia każdej wiedzy, potrzeba jasności; prawdy bliskiej greckiej alethei,  nieskrytości prawdy, swobodnego  bezpośredniego do niej dostępu. Ale prawda – to przemożna siła: „Kiełkuje w źrenicy, rośnie w strachu, dojrzewa/ w zmarszczkach pleśnią pamięci, co wie więcej/ niż wiedzieć należy, zawsze wdzięczna za wierność […] Jest właścicielką marginesów, Strażniczką niedomkniętych/drzwi, Akuszerką nieczystości ukrytych i min podrobionych.” („***, Jak gdyby miała być kimś innym, jak choćby…”). Może się także objawić „jako wierna/ i zawsze samotna – łaska” („***, Także ciebie dotknąć może, i w tobie…”), która ustanawia właściwe miary istnienia. 

Skrócona wersja omówienia przeznaczonego dla Dwumiesięcznika Literackiego "Topos".  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz