Z
początku czyta się ten tom jak rozprawę z ostatkami matczynej obecności.
Obecności – jak się można domyślać – cenzorskiej. Prowokującej zuchwałe
zachowania i reakcje (wiersz Odcinanie),
w których manifestuje się swoiste poczucie swobody, ale i ewokującą myśl o
przewadze żywych nad umarłymi. Koniec tej miłosno-nienawistnej historii dla lirycznej
bohaterki pozostaje, punktem zatrzymania. Trudno stąd ruszyć w dalszy ciąg
życia. Choćby nie wiem jak się chciało. Lub buntowało całą siłą
dziewiętnastoletniej niezgody albo całą mocą pragnień prawie-dojrzałej kobiety.
Gdyż, jak czytamy w wierszu tytułowym: „Nie ma teraz jutro: zawsze jest
przedwczoraj. W ciele trzydziestolatki zabawna karlica, która nadal siedzi
okrakiem na trumnie / budzi bębnem matkę”. Bieg zdarzeń może pchnąć naprzód tylko
przemiana zapoczątkowana zgodą na rozstanie z wewnętrznym dzieckiem (Kiedyś po ciebie wrócę), wystawieniem
się na ryzyko destrukcji, od którego ochronić może obecność „Ty” . Takiego, któremu można powierzyć się
bez reszty. Owo „Ty”, wydaje się zrazu jakimś uosobieniem animusa, tak wiele różni go od realnych mężczyzn. Wreszcie przychodzi czas na miłość,
jak chyba wszystko tutaj – dziwną. Podobłoczną, skrytą w nadbużańskiej
trawie odurzoną zapachem palonego zioła (Na Zielone Świątki). Wolna od praw
grawitacji, jak bohaterka tego tomu, co w pogardzie ma wszystkich nazbyt
trzeźwo starających się o jej względy (Dziesięć
centymetrów nad ziemią). Deklarowana eteryczność jakoś się tu godzi z dosyć
szokującymi obrazami cielesnego obcowania (por. Blok piąty ; Włosy).
Zamieszkują te wiersze rozmaite kobiety. Jedne pośród szpitalnej makabry, potrafią być heroicznie czułe nawet dla umarłych dzieci („Siostra Marta od aniołów”). Inne trwają mocno uczepione samej powierzchni istnienia, pośród jarmarcznych błyskotek (Lunapark). Modelunki postaci obok bogactwa obrazowania, pozwalają uważać Stop-Klatkę za debiut udany. Aczkolwiek polecałbym go przede wszystkim zaawansowanym czytelnikom.
Zamieszkują te wiersze rozmaite kobiety. Jedne pośród szpitalnej makabry, potrafią być heroicznie czułe nawet dla umarłych dzieci („Siostra Marta od aniołów”). Inne trwają mocno uczepione samej powierzchni istnienia, pośród jarmarcznych błyskotek (Lunapark). Modelunki postaci obok bogactwa obrazowania, pozwalają uważać Stop-Klatkę za debiut udany. Aczkolwiek polecałbym go przede wszystkim zaawansowanym czytelnikom.
Fragment większej całości przeznaczonej do publikacji w Dwumiesięczniku Literackim "Topos".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz