Kim
są ci, których głosy rozlegają się na tych stronicach? Postaciami o zatartej tożsamości, opatrzonej znakami zapytania, hipotetycznymi datami narodzin i
zgonu. (Pytajnik należy tu do najważniejszych znaków przestankowych.) Głosy żywych, głosy umarłych brzmią podobnie.
Skupiają się wokoło grudniowych dni roku 1970. Najbardziej przejmująco
mówią ci, którym odebrano życie: szesnastolatkowie z blokowisk
przebudzeni o świcie, którzy resztę swoich dni musieli przeżyć przez godzinę (***,
Szkwał. W zimnej koszuli idę wzdłuż
zatoki…) albo ojcowie odebrani rodzinom (***, Przezroczystymi
rękami robiłaś mi kanapki…). Brzmią one najbardziej ostatecznie, gdy
opowiadają o nagłych zniknięciach osobistych światów, wraz z ich mieszkańcami, przedmiotami, zdarzeniami:
Dorotą, córką spawacza ze Stoczni
Marynarki Wojennej, Afrodytą Zimnych
Mórz, ubraną w bezkształtną sukienkę z bistoru, podróżami Do Krakowa i na rowerze / za miasto przez
nieprzebyty gąszcz słodkich / sierpniowych obietnic; z drugim śniadaniem w
brezentowym chlebaku, z wodowaniem statku. Wszystko ogarnął gorzki sen, co
przespać się nie może. Teraz śnimy go razem z nimi. Wiersze
Polkowskiego pokazują Wybrzeżowy dramat od tej najbardziej emocjonalnej,
ludzkiej strony. A tę – ogarnąć najtrudniej, zważywszy, że każde cierpienie,
każde osamotnienie, podobnie jak każda śmierć, jest zjawiskiem jedynym w swoim
rodzaju, sytuującym się w swej istocie poza konwencjami wyrazu. Świadom tego,
poeta staje się medium zdarzeń i sekretarzem przeżyć wykreowanych przez siebie
postaci. Rejestruje ostatnie chwile zastrzelonych, albo przywołuje całe lata
osamotnienia, tęsknoty, pozostałych. Stawia na bezpośredniość wyznań. Rezygnuje
z konsolacji, osądu, poszukiwania głębszego historycznego czy metafizycznego
sensu wydarzeń.Bo
takie myślenie obce jest zarówno samym zastrzelonym, jak ich matkom, ojcom,
synom, żonom, braciom. Jeśli szukać tematycznej dominanty tego tomu, można by
go czytać jako narrację o odebranej nadziei, rozważanie o żywotach zakończonych
jednym strzałem lub umieraniu rozciągniętym na niepogodzone z utratą dekady.
Fragmenty większej całości przeznaczonej do publikacji w kwartalniku literacko-kulturalnym "eleWator".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz