piątek, 8 lutego 2013

Jan Polkowski: Głosy, Biblioteka „Toposu”, Sopot 2012.


Kim są ci, których głosy rozlegają się na tych stronicach? Postaciami o zatartej tożsamości, opatrzonej znakami zapytania, hipotetycznymi datami narodzin i zgonu. (Pytajnik należy tu do najważniejszych znaków przestankowych.)  Głosy żywych, głosy umarłych brzmią podobnie. Skupiają się wokoło grudniowych dni roku 1970. Najbardziej przejmująco mówią ci, którym odebrano życie: szesnastolatkowie z blokowisk przebudzeni o świcie, którzy resztę swoich dni musieli przeżyć przez godzinę (***, Szkwał. W zimnej koszuli idę wzdłuż zatoki…) albo ojcowie odebrani rodzinom (***,  Przezroczystymi rękami robiłaś mi kanapki…). Brzmią one najbardziej ostatecznie, gdy opowiadają o nagłych zniknięciach osobistych światów, wraz z ich mieszkańcami, przedmiotami, zdarzeniami: Dorotą, córką spawacza  ze Stoczni Marynarki Wojennej, Afrodytą Zimnych Mórz, ubraną w bezkształtną sukienkę z bistoru, podróżami Do Krakowa i na rowerze / za miasto przez nieprzebyty gąszcz słodkich / sierpniowych obietnic; z drugim śniadaniem w brezentowym chlebaku,  z wodowaniem statku. Wszystko ogarnął gorzki sen, co przespać się nie może. Teraz śnimy go razem z nimi. Wiersze Polkowskiego pokazują Wybrzeżowy dramat od tej najbardziej emocjonalnej, ludzkiej strony. A tę – ogarnąć najtrudniej, zważywszy, że każde cierpienie, każde osamotnienie, podobnie jak każda śmierć, jest zjawiskiem jedynym w swoim rodzaju, sytuującym się w swej istocie poza konwencjami wyrazu. Świadom tego, poeta staje się medium zdarzeń i sekretarzem przeżyć wykreowanych przez siebie postaci. Rejestruje ostatnie chwile zastrzelonych, albo przywołuje całe lata osamotnienia, tęsknoty, pozostałych. Stawia na bezpośredniość wyznań. Rezygnuje z konsolacji, osądu, poszukiwania głębszego historycznego czy metafizycznego sensu wydarzeń.Bo takie myślenie obce jest zarówno samym zastrzelonym, jak ich matkom, ojcom, synom, żonom, braciom. Jeśli szukać tematycznej dominanty tego tomu, można by go czytać jako narrację o odebranej nadziei, rozważanie o żywotach zakończonych jednym strzałem lub umieraniu rozciągniętym na  niepogodzone z utratą dekady.


Fragmenty większej całości przeznaczonej do publikacji w kwartalniku literacko-kulturalnym "eleWator".  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz