piątek, 12 kwietnia 2013

Paweł Podlipniak: Karmageddon, Salon Literacki, Warszawa 2012.


Wchodząc w przestrzeń wierszy Podlipniaka od razu trafiamy w sam środek sennej utopii. Oblepiają nas koszmary. Poeta chętniej eksploruje je niż zaklina (zob.: Annus horribilis, 7.36 PM). Taka wizyjność otwiera przed nami całą grozę obnażonego istnienia, najlepiej widoczną na tle leśnych śniegów, gdzie „śmierć, blady koń, ma kopyta/  owinięte w atłas. Stąpa cicho i uważnie,/ obwąchuje ślady po nieprzebranych za nic dniach,/ nocach oraz innych próbach ucieczki./ Potem zgniata puste listy oparte o szklanki.” (Zimnik).
  Druga składową światoobrazu Podlipniakowych wierszy jest gwałt. Przemoc, przedstawiona jako dominanta dziejów. Spektakl zgłady rozgrywa się tutaj w doborowej obsadzie alianckich lotników z bombowego dywizjonu (Ave Lancastria gratia plena!) oraz obsługi działek przeciwlotniczych (Karmel. Eau de Getsemani). Czasem batalistyczne widowisko przechodzi w frenetyczną liturgię. Jeden z jej uczestników wyznaje: „Nasi bogowie noszą poplamione szaty,/  mieszają w misach napalm. W miedzianych ustach/ gotują dla nas ostateczne rozwiązania. Wypluli letnich,/ wciągnęli gorących, reszta przepadnie w milczeniu.” (Nieśmiertelnik z  Minotaurem). Ocaleje z niej tylko ten, kto o każdej porze potrafił ominąć miejsca niebezpieczne. Bo przecież śmierć to miejsce, nie czas (A teraz ułóż mnie do snu (wiktoriańska galeria pośmiertna)). Przetrwa właściwie tylko po to, aby złożyć raport z ryzykownych ekspedycji; zdać sprawę z bolesnych metamorfoz (Utomlonnyje sołncem II) lub tęsknot za pozostawioną daleko intymnością (Iskrzy bliżej skóry). Takie właśnie tęsknoty pozwalają czytelnikowi stanąć blisko lirycznego „ja”, dotąd chętnie osłaniającego się liczbą mnogą. „Ja” – konfesyjnego, melancholijnie czułego w erotycznym zachwycie (Łasko, łasa łasiczko) albo wzruszającego, gdy przywoła bezradne matczyne umieranie (Faberże 4.ość).
  Karmageddon stanowi także wyraz zainteresowania, nawet fascynacji, kulturą anglosaską; recepcji przetwarzającej wątki popkulturowe z jej sztubackimi fantazmatami (Elegia dla misiz robinson), ale przede wszystkim – ukierunkowanej na dialog z wierszami Anne Sexton (M.Street; M. Street II). Emocjonalna temperatura tego dialogu nasuwa pytanie: czy nazwiskiem poetki nie nazwał Podlipniak animy, żeńskiego pierwiastka swej lirycznej persony uwięzionej, pośród znikliwych archetypów (Annopol) pomiędzy ciemnością a ciemnością. Pewnie dlatego te wiersze, pełne agresywnie rozpędzonych obrazów, do ostatka bronią swojej tajemnicy. Tanio skóry nie sprzedadzą. 

Skrócona wersja omówienia przeznaczonego do publikacji w Dwumiesięczniku Literackim "Topos". 

Nagrania wierszy Pawła Podlipniaka: posłuchaj

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz