W drugim tomiku wierszy Joanny Pucis, napotykamy postać, która niczego w życiu nie omija. Nie żąda też, aby omijało ją cokolwiek, co przynależy do porządku egzystencji. Wybrała „rozdwojoną codzienność/ z chaotycznym szukaniem zysków wśród strat” (smutek a.) Liryczne „ja”, dorosłe dojrzałą pogodą, przyjmuje rzeczywistość i swoje w niej miejsce odważnie, zarazem wrażliwie. Bywa czułe dla rzeczy zaginionych (***, „przedmioty, które zgubiłam…”). Nie narzuca nikomu swojej wyjątkowości. Na transcendencję liczy raczej rzadko (Centrum Sztuki Współczesnej, 27 lutego 2003). Chętniej bierze swoje sprawy w swoje ręce, nie oczekując nadzwyczajnych cudów. Doskonale czuje nieodwracalność podejmowanych decyzji (przeprowadzka), traktując je jako składową większego procesu – jednokierunkowego rozgrywania się życia, docelowo zorientowanego na nieistnienie (zob. kałuże i mirabelki). Zatem największym cudem będzie – sugeruje podmiot – jeżeli oswoimy się z życiem takim, jakie zostało dane w naszym rozpoznaniu; ze światem takim, jaki się nam widzi; jeśli uporamy się z naszymi emocjami – lękiem, melancholią; jeżeli zagospodarujemy nasze błądzenie „po białej siatce utkanej z tego co niedoskonałe” (ars errandi). Mądrości zaś, ukrytej w całkiem niepozornych zjawiskach wystarczy dla każdego, aby mógł „dojrzewać/ bez pośpiechu/ znaków przestankowych/ egzaminów wstępnych/ kamieni w dłoniach/ bez lęku” (wzrastanie). Spokojna, pogodzona mądrość pomaga znosić sytuację oczekiwania na przesiadkę z życia do nieznanego (białe drzwi) albo zawieszenie w luksusowym czyśćcu (limbo). Stanowi oparcie, gdy do świadomości docierają absolutne, obezwładniające prawdy o doczesności wszelakiego bytu (por. wiersze: zmiana i rytm). A kres, nim nas uwolni, sprawdzi czy umiemy już rozstawać się z naszym świato-odczuwaniem; przeegzaminuje z łaskawości dla cudzych błędów (wolność).
Sprawność metaforyzowania emocji łączy poetka ze sztuką porządkowania wrażeń, reminiscencji, odkryć, wątpliwości. O swojej metodzie twórczej mówi: „układam układankę jasności i niejasności/ dopowiedzeń i przemilczeń” (senny) i dalej: „nazwy cyfry/ imiona nazwiska fakty/ daty słowa obce języki/ cudze historie/ przepuszczam przez luźne płótno myśli// filtruję aż na delikatnej siatce poznania/ zostaje kruche ziarno nastroju// to jest moje tworzywo/ cement asfalt i glina/ światło i dźwięk” (tworzywo). Możemy tu dość zresztą dość dokładnie prześledzić proces przechodzenia ulotnych wrażeń nieomal dotykalną metaforę: „jest koniec sierpnia/ niedzielne popołudnie/ czerwone słońce wypełnia tętnice świata/ w których jeszcze nie zastygła/ substancja” (substancja). Intuicja mi podpowiada, że kiedyś autorka terminowała u Wisławy Szymborskiej (por. np. wiersz autotomia). Mistrzyni poezji intelektualnej, byłaby, jak sądzę, rada takiej uczennicy.
Warsztatowa wersja omówienia przeznaczonego dla Dwumiesięcznika Literackiego "Topos".
lubię ten tomik :)
OdpowiedzUsuń